Sławomir Doburzyński

Bez rozbudowanej infrastruktury, choć z rozwiniętą przedsiębiorczością. Być może Szczecinowi i Pomorzu Zachodniemu bliżej do Kielc i Rzeszowa, niż do Warszawy.

Rozwój regionu zależy od wielu różnych czynników. Jedne w większym stopniu mają charakter endogeniczny, inne są raczej stymulowane zewnętrzną interwencją bądź wpływami. W strategicznych sektorach, gdzie kluczową rolę odgrywa infrastruktura, liczy się zdolność działania państwa, z kolei w sektorze usług najważniejsza jest indywidualna przedsiębiorczość, po części także – sprawność samorządu w tworzeniu warunków do działania. Państwa osiągające sukces są tez sprawne w zarządzaniu relacjami miedzy tymi sferami. Tam, gdzie wielkość kraju uzasadnia aktywną politykę regionalną, dochodzi do tego konieczność równoważenia racji centralistycznych z autonomią i efektywnością działania prowincji. W przypadku Polski dochodzi do tego wszystkiego konieczność uwzględnienia dynamiki modernizacji po zmianach ustrojowych, jak też wciąż pozostające w mocy i zyskujące nowe formy ujawniania się podziały społeczne i kulturowe.

Od 30 lat trwa na dobra stronę ustalanie reguł, na jakich rynek, państwo czy też energia społeczna wpływają na dynamikę i kierunek rozwoju w wymiarze regionalnym. Polska sfera publiczna pozostaje w stosunku do rynku reaktywna. Rynek rozwija się intuicyjnie uwzględniając grę różnorodnych czynników i poszukując dla siebie przestrzeni. Jednocześnie jego kondycja wpływa na działania sektora publicznego, w tym na politykę redystrybucji dóbr. Reaktywność polskiej sfery publicznej wiąże się zarówno z wciąż obowiązującym oczekiwaniem, że ręka rynku załatwi większość problemów, z drugiej – na ograniczonej woli i zdolności do wzmacniania pozytywnych tendencji. Rynek pozostaje zasadniczo w realizowanej na wszystkich szczeblach polityki publicznej źródłem dochodów państwa, najlepiej też, by przejmował od niego funkcje opiekuńcze, czy tez wspierał dobroczynność, kulturę, sport, naukę. Osiągnięciem polskich przemian jest niewątpliwie budowa struktur samorządu, ale w zakresie kształtowania ustroju gospodarczego nie wykroczył on daleko poza wizję tyleż omnipotentnego, co ograniczonego w swych możliwościach państwa. Jak mantrę można tu po raz kolejny powtórzyć tezę, że poza kompetencjami w dziedzinie dystrybucji środków w ramach regionalnych programów operacyjnych samorządy regionalne nadzwyczaj niechętnie zabierają się do napędzania gospodarki. Jedynie w ograniczonym stopniu może to być tłumaczone brakiem formalnych rozwiązań i literalną interpretacją zapisów ustawowych określających podział zadań w obrębie administracji.

Inna sprawa, że podmioty rynkowe nie do końca odnajdują się w tym krajobrazie administracyjnym i nie mają w sobie specjalnej determinacji, by domagać się strukturalnych zmian w funkcjonowaniu instytucji utrzymywanych także z płaconych przez biznes podatków. Biznes i samorząd wchodzą ze sobą w relacje stąpając po ziemi jałowej i niczyjej, niejako po omacku odnajdując się w przestrzeni nie opisanej przez powszechnie akceptowane reguły, nie zawsze wszak jednoznacznie skodyfikowane. Takie instrumenty, jak specjalne strefy ekonomiczne, dotykają tylko części potrzeb i obsługują stosunkowo niedużą część podmiotów, do partnerstwa publiczno – prywatnego polska kultura organizacyjna i opinia publiczna z dużym trudem dopiero dorasta. Jako pragmatyczne rozwiązanie jawi się względna obojętność, która w możliwie dużym stopniu chroni przed koniecznością podejmowania odważnych decyzji, ryzykiem nieakceptowanych społecznie indywidualnych relacji, uciążliwością godzenia rachunku ekonomicznego z efektywnym gospodarowaniem środkami publicznymi.

Trudno oczekiwać na szybkie wejście w życie zmian ustrojowych, czy tym bardziej na zmianę klimatu i kultury współdziałania. Przywołana wyżej pragmatyka aktorów życia gospodarczego sugeruje raczej bieżące odnajdywanie się w realiach i dążenie do wykorzystania istniejących możliwości, jednocześnie w inny sposób podchodząc do kwestii tego, jak „powinno być”. Poszukajmy zatem pokrótce odpowiedzi na pytanie o to, jak  jest charakterystyka i pozycja Pomorza Zachodniego w relacji pomiędzy rynkiem, sferą publiczną a kapitałem ludzkim i społecznym. Czego powinniśmy w związku z istniejącym stanem rzeczy oczekiwać i do czego dążyć?

Statystyki mówią o rozwiniętej na Pomorzu Zachodnim indywidualnej przedsiębiorczości, przynajmniej na tle innych części kraju. Mieszkańcy regionu wydają się być bardziej skłonni do ryzyka i brania na siebie odpowiedzialności za swój los, co zarazem jest kojarzone z wyższym poziomem indywidualizmu, jak też niższą wartością kapitału społecznego. Opozycja między przedsiębiorczością a biernością ekonomiczną nakłada się z grubsza na podział między miastem i obszarami wiejskimi, a tym samym między sferami różnego poziomu życia. Tu także ujawnia się słabość publicznej interwencji na obszarach wiejskich i położonych peryferyjnie. To nie tylko brak przemysłu czy też innych zarządzanych przez państwo sektorów gospodarki (jak przykładowo górnictwo i przemysł ciężki na Dolnym i Górnym Śląsku), ale też utrwalany przez długie lata brak jakiejkolwiek innej systemowej obecności i aktywności o ekonomicznych skutkach. Ogromna rzesza ludzi i tysiące miejscowości oraz setek skupiających je gmin oraz zarządzających nimi samorządów zastały pozostawione same sobie z trawiącymi je problemami. Oczekiwanie na to, że w pozostawioną lukę wejdzie rynek, okazały się bezpodstawne. Wspomniana przedsiębiorczość skupiła się w miastach, tym bardziej przyczyniając się do pogłębienia różnic wewnątrzregionalnych.

Przy ogólnym niedorozwoju i niskiej jakości relacji państwa z rynkiem jego najważniejszym instrumentem wpływania na kondycję gospodarczą poszczególnych regionów jest rozwój infrastruktury. Jeszcze kilka lat temu Polskę cechowały w tym względzie duże zapóźnienia (w przypadku polaczeń kolejowych dopiero teraz w pewnym stopni niwelowane), wobec czego dominowała raczej tendencja do uśredniania i priorytetyzacji potrzeb, niż akcentowania partykularnych interesów i regionalnej specyfiki. Budowa sieci dróg w oczywisty sposób sprzyjała poprawie dostępności komunikacyjnej ośrodków położonych w centrum kraju i stref kumulacji przemysłu, a przy tym pogłębieniu marginalizacji peryferii. Jeszcze dobitniej jest to widoczne w przypadku dokonującej się modernizacji infrastruktury kolejowej. Nieco groteskowy skutek przynosi to w przypadku sieci przesyłowych będących elementem systemu energetycznego – tu także region taki jak Pomorze Zachodnie odczuwa skutki wieloletnich braków inwestycyjnych, co utrudnia pełniejsze wykorzystanie jego potencjału związanego z doskonałymi warunkami do pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Państwo potyka się o własne nogi nie mogąc się zdobyć na odpowiednio szybkie odnowienie i restrukturyzację zasobów infrastrukturalnych, ponosząc przy tym dodatkowe koszty wynikającego stąd zapóźnienia. To także efekt uboczny braku zdolności do podejmowania na przestrzeni lat stanowczych decyzji wobec takich regionów, jak Śląsk. Im bardziej Polska była przez lata – i poniekąd dalej jest – ograniczona w stosowaniu instrumentów prorozwojowych w gospodarce do kreowania większych i mniejszych przedsięwzięć infrastrukturalnych, tym bardziej tkwi w uzależnieniu od konwencjonalnych źródeł energii, czy też dużych państwowych organizmów gospodarczych, takich jak kopalnie. Infrastruktura jest niezwykle istotna, ale też potrafi finansowo i funkcjonalnie pogrążyć organizm, który się zatrzymuje na jej budowie i utrzymaniu. Doświadczają tego nawet znacznie bogatsze od Polski Stany Zjednoczone czy też Niemcy.

Państwowe przedsiębiorstwa mają swoją istotną rolę w stymulowaniu gospodarki, o ile nadążają za jej duchem. W przypadku Śląska mamy do czynienia raczej z koniecznością kontynuowana starego paradygmatu, niż ze świadomym i prorozwojowym kreowaniem polityki gospodarczej. Odwrotnie rzecz się ma z sektorem stoczniowym na Pomorzu Zachodnim (w pewnym stopniu także w Trójmieście), który po dokonanych zmianach mógłby pełnić wobec państwa rolę instrumentu osiągania strategicznych celów (piszemy  tym niejednokrotnie na łamach portalu), ale też kreowania popytu w ramach zaawansowanej produkcji przemysłowej oraz w sektorze usług. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że przedsiębiorstwa państwowe to kolejny rodzaj zasobu, jakim państwo polskie nie dość aktywnie komunikuje się z rynkiem, a raczej wykorzystuje go do innych celów. Mniejsze znaczenia ma to na Mazowszu czy Śląsku, gdy brak ten równoważony jest przez inne przewagi. W przypadku Pomorza Zachodniego trudno pozwolić sobie na to, by duże państwowe firmy nie były dla biznesu wsparciem w rozwijaniu konkurencyjności czy też dostarczaniu infrastruktury o strategicznym znaczeniu. Z braku wielu innych atutów to po prostu niedopuszczalne.

Oczywiście widmo kryzysu, jakie w tym roku pojawiło się nad gospodarką skłoniło państwo do podjęcia bezprecedensowej interwencji w postaci wprowadzenia kolejnych edycji tarcz kryzysowych. Podobnie jak podstawowy, naturalny system regulacji ustroju ekonomicznego poprzez system podatkowy, tarcze działają w sposób powszechny i „na ślepo”. Zapewniają co do zasady równość wobec narzuconych kryteriów, ale tym samym nie uwzględniają bardzo istotnego w przypadku Polski czynnika, jakim są zróżnicowania regionalne, różnice wynikające z dziedzictwa historycznego (wciąż żywego – także w przypadku stanu infrastruktury – dziedzictwa zaborów) czy choćby wpływu postępującej aglomeryzacji na dynamikę procesów ekonomicznych w różnych częściach kraju.

Pomorze Zachodnie cieszy się zatem dużą liczbą odważnych przedsiębiorczych osób aktywnych w gospodarce, ale też odczuwa balast w postaci braków w infrastrukturze (zwłaszcza zapewniającej dostępność komunikacyjną), jak też niską aktywność sfery publicznej jako pozytywnej stymulanty zjawisk i procesów gospodarczych. Eksploatacja pierwszego ze wskazanych sposobów przyczyni się – w przypadku uzyskania pożądanej dynamiki zmiany – do dalszego pogłębienia wewnątrzregionalnych różnic ze wszystkimi tego, zazwyczaj negatywnymi konsekwencjami. Być może najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest zatem ukierunkowanie aktywności sfery publicznej na stymulowanie rozwoju właśnie na obszary wiejskie i do mniejszych miast regionu. Najbardziej racjonalne wydaje się skupienie jej na poprawie dostępności transportowej. Trudno chyba jednak oczekiwać, by sama poprawa warunków dojazdu np. do pracy w mieście pozwoliła przełamać tak mocno ugruntowane zmiany, jak strukturalny kryzys demograficzny. Prawdopodobnie bez kompleksowej odbudowy środowiska ekonomicznego zachodniopomorskiej prowincji – z udziałem lokalnych samorządów jako kluczowych partnerów w kreowaniu zmiany – problemów tych nie da się przezwyciężyć. Alternatywą jest stopniowy zanik mniejszych ośrodków i postępująca metropolizacja regionu.

Biznes skoncentrowany w miastach poradzi sobie lepiej na wolnym rynku, ale też trudno się spodziewać spektakularnych sukcesów bez włączenia dodatkowego napędu. Nie funkcjonuje w przypadku Pomorza Zachodniego i metropolii szczecińskiej żadna z obecnych w innych dużych miastach przewag – duża chłonność rynku wewnętrznego, zaawansowanie technologiczne i związki z nowoczesną globalną gospodarką cyfrową, obecność i aktywność podmiotów gospodarki państwowej, zaplecze ekonomiczne i organizacyjne związane z eksploatacją surowców. Do tego dochodzi zapóźnienie infrastrukturalne i peryferyjne położenie. Trudno sobie radzić w takich warunkach, może prędzej jeszcze w pojedynkę, ale nie jako organizm gospodarczy stanowiący źródło utrzymania dobrze ponad miliona mieszkańców.

Przy wszystkich różnicach Szczecin być może bardzie przypomina zatem miasta wschodniej części Polski, a Pomorze Zachodnie strukturalnie jest raczej „zachodnią Ścianą Wschodnią”, niż kandydatem na dołączenie do grona silnych średniaków polskiej modernizacji. To przypuszczenie zmierzające nie do stygmatyzacji kogokolwiek, ale do zrozumienia natury rozwoju regionu i wyciagnięcia z tej refleksji odpowiednich wniosków. Nie stać nas też na kolejne lata próżnego narzekania. Profil regionu może być kluczową przesłanką dla formułowania choćby regionalnej polityki gospodarczej, a w ślad za nią – relacji z bliższym i dalszym otoczeniem gospodarczym i instytucjonalnym, w tym z administracją państwa. Ta sama operacja przeprowadzona przez kształtujących ład gospodarczy państwa jest niezbędna, by uświadomić sobie istotę wyzwań, jakie wyzierają spoza ogólnej polityki fiskalnej, promocji inwestycji czy też nakładów na badania i rozwój. Na brak polityki regionalnej, także w wymiarze gospodarczym, Polski nie stać.