Rozmowa został opublikowana w raporcie „Rzeczpospolitej” pt. „Potencjał inwestycyjny Szczecina w nowych realiach gospodarki”.

Piotr Krzystek, prezydent Szczecina: Stanęliśmy przed trudnym wyborem – albo remontujemy wszystko co możemy, wydając unijne dofinansowanie. Albo ryzykujemy utratę setek milionów złotych z UE. Zdecydowaliśmy się inwestować. Dziś mogę powiedzieć, że to się sprawdziło.

Co jest dzisiaj wizytówką gospodarczą Szczecina?

Szczecin wykorzystując swoje położenie rozwija się jako centrum transferu produktów i usług. Niewątpliwie logistyka jest tym co dynamicznie rozwija się w mieście i wokół niego. Oczywiście tradycyjnie Szczecin stoi małymi i średnimi przedsiębiorstwami. To one napędzają naszą gospodarkę. Mniejsze firmy są w stanie szybciej i elastyczniej dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Uważam, że jest to nasza siła. Inne branże obecne w mieście to BPO, SSC, ICT, przemysł morski offshore i OZE oraz biotechnologia i technologie medyczne.

Niegdyś pierwszym skojarzeniem jakie wiązało się ze Szczecinem to stocznia, port, żegluga. Czy te sektory straciły swoją dominację?

Faktycznie stocznia w tamtym wymiarze już nie istnieje. Nadal mamy jednak dużo firm prywatnych działających w tej branży i są one cenione na rynku. Szczecin to nadal ważne miejsce dla takich podmiotów o czym świadczy choćby otwarcie kilka dni temu Baltic Design Institute. Na Łasztowni będą projektowane nowoczesne łodzie motorowe i jachty. Zakotwiczyła u nas jedna z topowych firm w tej dziedzinie, z czego się bardzo cieszymy. A nasz port stale się rozwija. Kluczową kwestią był projekt pogłębienia toru wodnego do Świnoujścia, który jest właśnie realizowany.

Szczecin ma stosunkowo niewielki, ale za to dobrze działający radzący sektor biurowy, który w trudnym, bo pandemicznym czasie może pochwalić się najniższym pustostanem w Polsce. Co jest jego siłą?

Myślę, że różnorodność o której mówiłem na początku. Mamy wiele branż, różne działalności i te firmy potrafią w miarę szybko dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Pandemia była dla wielu z nich testem. Moim zdaniem, ten test wypadł dobrze. Firmy potrafiły elastycznie zmienić podejście do swojej pracy, szybko podejmowały ważne decyzje biznesowe i dalej świadczyły swoje usługi. Na pewno jednak wyzwania czekają i tę branżę. Pracodawcy zastanawiają się czy aby na pewno potrzebują tak wielkich przestrzeni biurowych.

Do jakiego poziomu powinien tutaj dojść Szczecin? Czy powinien stawiać na rozwój tego sektora, tak jak np. Wrocław, czy Trójmiasto?

Myślę, że pandemia były swoistym hamulcem dla tego typu działalności. Obecnie trwa okres próby. Czas pokaże w którą stronę pójdzie cała ta branża. Może lepiej stawiać na sektor logistyczny – chociażby z racji położenia Szczecina na styku kilku krajów? To się właśnie dzieje. Zalety naszego położenia od dawna są dostrzegane przez inwestorów. Branża logistyczna i e-commerce jest w Szczecinie bardzo mocna, a kolejne obiekty cały czas powstają.

Jakich inwestorów poszukujecie?

Chętnie patrzymy na nowoczesne technologie. To klucz do przyszłości i rozwoju. Widzę jak świetnie prosperują tego typu firmy, jak wizjonersko działają. Często podejmują inicjatywy, o których przeciętni mieszkańcy nawet nie wiedzą. Nie każdy ma świadomość, że z rozwiązań powstających w Szczecinie korzystają kierowcy najpopularniejszych marek samochodowych na świecie czy piloci śmigłowców ratunkowych. Nasze miasto to także siedzi[1]ba firmy, w której powstają m.in. nowoczesne symulatory czołgów i różne systemy obronne.

Jadąc przez miasto można odnieść wrażenie, że jest wielkim placem budowy. Trwa przebudowa torowisk, kluczowych węzłów drogowych. Tylko w tym roku wydatki inwestycyjne wynoszą 1,18 mld zł. Czy to największa kumulacja tego typu inwestycji od kilku dekad?

To prawda. Część prac już się skończyła, a przed nami kolejne. Stanęliśmy przed trudnym wyborem – albo remontujemy wszystko co możemy wydając unijne dofinansowanie. Albo ryzykujemy utratę setek milionów złotych z UE. Zdecydowaliśmy się inwestować. Tym bardziej, że czas tych inwestycji przy[1]padł na epidemię COVID i kryzys z niej wynikający. Uznaliśmy w Szczecinie, że inwestycje mogą być kołem zamachowym dla gospodarki miasta. Dziś mogę powiedzieć, że to się sprawdziło.

Dlatego też trwają też inne wielkie budowy – nowego stadionu, czy też Fabryki Wody?

Te inwestycje to element strategii, w której mocno stawiamy na jakość życia. Szczecin to nowoczesna metropolia, która nie przytłacza. Miasto słynie ze swej zieleni, nadwodnego położenia, przestrzeni.

A nie boi się pan, że mogą stać się kulą u nogi? Tak jak w miastach, którym po Euro 2012 ciężko jest dźwigać budżety stadionów.

Obiekty budowane na Euro są po prostu za duże. Dlatego jest dziś z nimi taki problem. Na tym tle nasz stadion będzie kameralny. Dyskusja nad nim trwała w Szczecinie długo. Ale dzięki temu doczekamy się obiektu skrojonego na miarę Szczecina. Jeśli chodzi o aquapark to jest to obiekt, który od wielu lat był najbardziej pożądany w Szczecinie. Pokazywały to wszystkie badania i ankiety. Podeszliśmy jednak do sprawy odpowiedzialnie i nie będzie to zwykły basen. Nazwa Fabryka Wody wzięła się stąd, że ważnym elementem aquaparku jest centrum edukacyjne. Idea jest taka, aby młodzież i dorośli mogli doświadczać zabawy z nauką – w Polsce nie ma dziś drugiego takiego miejsca.

Pandemia mocno odcisnęła się na gospodarce, także na samorządach. Jak duże redukcje lub przesunięcia musieliście zrobić w ubiegłorocznym budżecie?

Robiliśmy wszystko by zachować nadwyżkę budżetową. To pozwoliło nam inwestować w rozwój miasta. Priorytetem było także zabezpieczenie funkcjonowania służb komunalnych. Miasto cały czas działało, więc na tym polu myślę, że mieszkańcy wielkich różnic nie dostrzegli. Wszystkie działania pozwoliły na realizację ambitnego programu inwestycyjnego. Wydaliśmy ponad 882 mln złotych czyli 26% budżetu. Analizując sprawozdania budżetowe innych miast, jesteśmy w ścisłej czołówce jeśli chodzi o te wydatki.

A jak wygląda rok 2021?

Straty związane z koronawirusem były mniejsze niż pierwotne przewidywania. To jednak nie oznacza, że można ogłosić sukces. Nad samorządami pojawiło się widmo tzw. Polskiego Ładu. Jeśli wszystkie zmiany podatkowe wejdą w życie to, Szczecin może tracić 175 mln złotych rocznie. To oznacza drastyczne cięcia w wydatkach bieżących i oczywiście spowolnienie rozwoju miasta. Już nie będziemy mogli inwestować tyle co dziś.

Czy to oznacza, że dla pana rządowe zmiany przepisów mogą oznaczać większe straty dla budżetów niż pandemia?

Rządowych zmian przepisów samorządy obawiają się najbardziej. Od kilku lat realizując swoje obietnice, rządzący sięgają nie do swojej kieszeni, a do kieszeni samorządów. Zleca się nam więcej zadań, nie zapewnia pełnego finansowania, subwencja oświatowa nie pokrywa kosztów, a zmiany podatkowe uderzają właśnie w nas. Nie traktuje się nas jako partnerów, tylko jak petentów. Zawsze podkreślam, że to błąd. Samorząd jest w stanie załatwić niemal każdą sprawę. Nie pomaga jednak traktowanie nas z góry, brak konsultacji i zabieranie środków na funkcjonowanie.

Wobec tego jakie powinno być optymalne rozwiązanie – dla rządu i dla samorządów?

Samorząd będzie silniejszy, a przez to będzie mógł lepiej wywiązywać się ze swoich obowiązków wobec mieszkańców, jeśli będzie miał właściwy dostęp do pieniędzy publicznych. A publiczne pieniądze to takie, które są w jasny i przewidywalny sposób dzielone. Ich podział opiera się na uzgodnionych zasadach, a nie na widzimisię tego czy innego przedstawiciela rządu. Przykład – ulgi podatkowe. Słuszna i popierana przez nas decyzja o ich przyznaniu, nie uwzględniła w żaden sposób tego, że zmniejszenie podatku PIT, w którym samorządy mają swój udział, odbije się na dochodach samo[1]rządów. Nikt nie pomyślał lub nie chciał pomyśleć o zrekompensowaniu tego ubytku w kasach gmin. W zamian za to – zgodnie z filozofią centralizacji wymyślono dotacje rządowe – rozdzielane wg uznania. Jako samorządowcy mamy konkretne propozycje dotyczące finansów publicznych – pytanie czy ktoś będzie chciał się nad nimi pochylić.

Jakie?

Po pierwsze wprowadzenie zasady rocznej waloryzacji przychodów z po[1]datku PIT – o wskaźnik wzrostu płac. To pozwoli zagwarantować przewidywalność i stabilność finansów lokalnych. Z drugiej zaś strony państwo, udzielając ulg, będzie brało na siebie odpowiedzialność za pokrycie ubytków w dochodach samorządów z innych źródeł np. podatku VAT. Punktem wyjścia powinno być wykonanie dochodów z PIT za rok 2021. Po drugie, poza dyskusją jest oczywisty i logiczny postulat sprowadzający się do zwykłej uczciwości. Chodzi nam o to, aby rząd przeznaczał odpowiedni poziom finansowania na zadania, które samorządy wykonują w zastępstwie państwa. Abyśmy mogli skończyć z fikcją i przestać naginać zasady, finansując znaczną część zadań zlecanych przez państwo z dochodów naszych mieszkańców. Jako samorządowcy dochodzimy tych kwot przed sądami – ale przecież nie o takie rządzenie nam chodzi. Trzecim elementem jest reforma finansowania oświaty – największe[1]go i najważniejszego zadania realizowanego przez samorządy. Podobnie jak mówi się o stałych nakładach na obronność – na poziomie 2 procent PKB, czy też dążeniu do stałych nakładów na ochronę zdrowia – 7 % PKB, proponujemy aby mówiło się o stałym poziomie wydatków na subwencję oświatową dla samorządów – przyjmując wskaźnik 3 % PKB. Na dziś ten wskaźnik należy do tych, które zamiast rosnąć maleją – w 2004 roku wynosił on 2,7 % PKB, a dziś spadł do 2,2 %.

Jaka jest perspektywa dla samorządów w kolejnych latach?

Odnoszę wrażenie, że dziś, niestety niezależność i decentralizacja stoją w sprzeczności z kierunkiem wytycznym przez obecnie rządzących Polską, którym bliższa jest idea państwa centralnego. Tymczasem ponad 30-letnie doświadczenia pokazują, że reforma samorządowa była jedną z najlepszych polskich reform. Obecna logika rządu nie chce tego tak dostrzegać. Powstają rozwiązania oferowane następnie mieszkańcom, z pominięciem samorządu i społeczności lokalnych. W efekcie powstaje prawo oderwane od rzeczywistości, które następnie metodą nakazową przekazuje się samorządom do realizacji. To prowadzi do znanego z komunistycznej przeszłości „załatwiania wszystkiego” w licznych rządowych instytucjach, agencjach, urzędach, których z każdym dniem przybywa i przybywać będzie, ponieważ władza centralna opiera się – nie na energii mieszkańców – lecz na sile swojego aparatu. Jeśli tej tendencji nie zatrzymamy – to samorząd zostanie sprowadzony do roli wykonawcy zadań rządowych. Straci swoją podmiotowość.

A dla samego Szczecina?

Szczecin jest dokładnie w takiej samej sytuacji jak inne samorządy. Stosowany obecnie zwyczaj rządzenia w państwie sprowadza się do błędnej tezy, że w warszawskich, rządowych gabinetach lepiej wiedzą czego potrzeba mieszkańcom Poznania, Tarnowa, Siedlec, Zielonej Góry czy Szczecina właśnie. Dlatego uważam, że musimy bronić naszej podmiotowości i wzmacniać samorząd, który jest dobry ponieważ jest blisko mieszkańców.