Dlaczego należy bać się równoczesnego wzrostu zachorowań na grypę i SARS-CoV-2? Taie pytanie stawia lekarz onkologii w tekście opublikowany na Twitterze na profilu autora.

W poprzednim roku bez COVID-19 lekarze zgłosili aż 3,9 mln podejrzeń i zachorowań na grypę, nie licząc tych, co nie poszli do lekarza. Czy wiecie jak odróżnić na oko grypę/przeziębienie od covid-19? Nie? Ja też nie. Cała nadzieja w tym, że POZ nagle będą mogły zlecić test PCR na SARS-CoV-2, mieć dość środków ochrony indywidualnej, miejsce, aby pobierać wymazy i testy na grypę oraz możliwość dezynfekcji (teraz odpowiednio; nie mogą, nie mają, nie mają, nie mają), bo inaczej czeka nas następujący scenariusz.

Pracodawcy, odmiennie do roku ubiegłego, nie będą już oczekiwali od pracowników miesiąca siedzenia z 39 stopniami gorączki/kaszlem, by zarazić całe piętro w korporacji, więc lekarze POZ mogą im zaoferować telewizytę albo sanepid/ZRM/oddział zakaźny/SOR. Telewizyta (o ile się uda dodzwonić, bo jak wiecie, działa to różnie). Mój POZ ma całe call center, dlatego wszystko działa. Kogo trzeba, zaprasza się na żywo. Ale nie wszędzie tak jest. Więc zanim dostaniecie leki i zwolnienie, czeka was zabawa w „traf w otwartą linię w audiotele”.

Sanepid. Dostajecie numer do powiatowego sanepidu, obecnie najważniejszej instytucji w Polsce. Zależnie, gdzie mieszkacie, wylosujecie fajny ogarnięty sanepid, albo taki rodem z PRL. Teraz omówimy stereotypowy powiatowy sanepid i genezę ich oraz Waszych problemów.

Powiatowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne (PSSE) stały się głównym dowodzącym walki z epidemią, będąc do tego zupełnie nieprzygotowanym. Organizacja od odbioru i nadzoru gabinetów czy knajp, książeczek i sprawdzania mydła w szkole, stała się generałem na polu bitwy. Ona decyduje o kwarantannach i wyłapywaniu ognisk. Nie obrażając pracowników stacji i samej organizacji, nie oszukujmy się, nie jest to obecnie najatrakcyjniejsze miejsce pracy. Duża odpowiedzialność, praca 24/7, marne pensje, braki kadrowe. Oni jadą na oparach. Sam szukałem ochotników do pomocy im na początku zachorowań. No więc jeśli jakimś cudem wytrzymają, a wy się dodzwonicie, pracownik sanepidu, albo wrzuci wasz dom w kwarantannę do czasu wymazu, albo skieruje do zakaźników.

Prześledzimy pierwszy wariant PSSE. Za dzień lub tydzień przyjedzie do was wymazobus. Są przeciążone zleceniami, może to potrwać. Nie ich wina. Niestety, nadal po 5 miesiącach słucham od pacjentów, że nie umieją oni pobierać prawidłowo wymazu na PCR, pobierając np. z samego gardła. Co oznacza, że przelatują nam przypadki fałszywie ujemne i rozsiewają wirusa. Czemu tak pobierają? Nie znam odpowiedzi.

Jak traficie na PSSE typu PRL, to na czas kwarantanny wracacie do punktu „dodzwoń się do POZ po zwolnienie”. Ewentualnie, jak macie auto, to wyślą was do punktu mobilnego na wymaz. Czy wszystkie pobierają wymaz dobrze? Sam widziałem w TV, że nie. Jak napisałem, nie wiem dlaczego.

Jeśli macie objawy, to test powinien być przeprowadzony w miarę szybko, zależnie od rodzaju objawów i skuteczności leczenia jeśli dostaliście jakieś leki (np. antybiotyk). Jeśli was wpakowano w kwarantanne z kontaktu, test będzie w 12. dobie od ostatniego widzenia z chorym.

Teraz czas na ZRM (Zespół Ratownictwa Medycznego). Dzwonicie, że wam duszno, stracony węch itd. Zespół ZRM jedzie do was ubrany w ochronny zestaw i, jeśli faktycznie stan tego wymaga, to zawiezie was na SOR jednoimiennego/zakaźny. Jak nie, patrz pkt. Sanepid i POZ. Zanim po was odkażą karetkę to minie z 30 min. Więc będzie trudniej o ZRM do kolejnych przypadków.

Oddział zakaźny. W Polsce jest ich 85. Lekarzy specjalistów tej dziedziny – 1120. Jeśli te 3,9 mln chorych ruszy na zakaźne z podejrzeniami, to policzcie sobie, ile pracy (prócz opieki nad faktycznymi, ciężkimi COVID-19) będą mieć. Jaka to będzie apokalipsa. Jak już się okaże, że trzeba was położyć i zbadać, to większość tych oddziałów jest poza szpitalem jednoimiennym. Pacjenci tych oddziałów mają utrudniony dostęp do USG, TK, bloku operacyjnego, itd., bo oddziały zakaźne – uwaga – nie były gotowe na epidemie. Reszta szpitala przyjmuje „niecovidowych”, więc nie można was mieszać. TK, założenie cewnika naczyniowego, operacja, zawał, udar, poród z covid – jeśli nie trafiliście do jednoimiennego to wielka operacja logistyczna. Każda wymaga czasu, procedur i planu. Po trzykroć nie ma.

Ostatnia opcja – trafiacie do SOR jednoimiennego, jeśli macie w regionie. Robią wam wymaz. Jeśli stan tego wymaga, kładą na oddział, gdzie trzeba. Tutaj w teorii powinniście zostać kompleksowo obsłużeni. Ale ich jest mało i nie powinni się tym zajmować.

Teraz garść informacji. Jak okaże się, że to będzie covid, to siedzicie w szpitalu/izolatorium/w domu z domownikami do czasu 2x ujemnego PCR z rzędu. Rekordziści z mojego podwórka byli dodatni przez 9 tygodni. Bawcie się dobrze! Można by uniknąć tak długiej izolacji, ale w Polsce nadal nie ma wytycznych WHO, które, co śmieszne, mam już w najnowszym podręczniku dla internistów „Szczeklik 2020” wydawanym co roku w sierpniu. I badamy tak tygodniami nieinfekcyjne RNA wirusa u osób wedle najnowszej wiedzy już niezarażających. Ale nie ma wytycznych.

Teraz pytania do Was:

  1. Wyobrażacie sobie te 3,9 mln testów, jeśli od marca zrobiliśmy ich ponad 2 mln?
  2. Wyobrażacie sobie te testy tylko w wymazobusach i przy szpitalach/punktach, jak teraz? A przy POZ nie?
  3. Jak oprócz tego mają funkcjonować szpitale dla „niecovidowych”?
  4. Kiedy wszystkie PSSE i szpitale będą stosować jednolite zasady kwalifikacji pacjentów „do” i interpretacji tych testów?

W teorii, wedle obecnego prawa, na jesieni trzeba by te 3,9 mln osób i ich domowników posłać do kwarantanny do testu. Bye, bye PKB!

Dlaczego boimy się tej jesieni? Bo prócz kilku tysięcy przypadków dziennie i setek zgonów z powodu fali epidemii, na którą się zanosi, bardzo boimy się chaosu, przez który ktoś nie doczeka pomocy, a obwinią nas. Na razie nie widzimy ani przygotowań, ani spójnego planu. Pomijam  ogniska typu szkoła, DPS, szpital, przedszkole, zakład pracy, knajpa, klub i cały związany z tym cyrk detektywistyczny dla sanepidu. Moje najszczersze kondolencje dla nich. I wszystkich z ogniska. Czekamy na skuteczny lek albo szczepionkę jak na cud. Liczę, że moje katastroficzne wizje się nie spełnią, bo będzie jakiś plan i zostanie wdrożony w życie. Albo zdarzy się cud…

 

Jakub Kosikowski – lekarz rezydent onkologii klinicznej COZL oraz SPZOZ Puławy