Regionalne porty lotnicze, podobnie jak cała branża, znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Od lat wiele z nich balansuje na krawędzi utrzymania, teraz borykają się z konsekwencjami wstrzymaniu ruchu cywilnego. Lotnisko w Goleniowie ma szanse na otrzymanie pomocy ze strony państwa, ale w dłuższej perspektywie ponownie czeka go mozolne odbudowywanie pozycji. Czy samorządy znów czekają duże wydatki na zachęcanie tanich przewoźników, by latali do i ze Szczecina?
Porty regionalne tworzą w Polsce łącznie – bezpośrednio i pośrednio – około 220 tysięcy miejsc pracy. Lotnictwo odpowiada bezpośrednio za 4 % europejskiego PKB. Obsługujące coraz częstsze podróże Polaków lotniska przeżywały do tej porty rozkwit, było to udziałem także portu w Goleniowie. Rok 2018 to znaczący wzrost obrotów, rok ubiegły przyniósł stabilizację, ale już dwa pierwsze miesiące roku 2020 to 81 251 obsłużonych pasażerów i 8,5 % wzrostu w stosunku do analogicznego okresu roku wcześniejszego. Najwięcej osób lata ze Szczecina do Warszawy. Coraz popularniejsze było też uruchomione przez Ryanair połączenie do Krakowa, na kwiecień Norwegian szykował inaugurację lotów do Kopenhagi, a latem TUI i ITAKA miały wozić turystów do Bułgarii. Plany na cały w cały 2020 roku sięgały rekordowych 640 tysięcy pasażerów.
To już nieaktualne, cały sektor liże rany. Już w połowie marca liczba operacji na wszystkich polskich lotniskach spadła o ponad 80 %. W okresie od 16 marca, gdy wstrzymano ruch cywilny, do pierwszego tygodnia kwietnia liczba startów i lądowań spadła o 90 % w porównaniu z analogicznym okresem w roku 2019. Początkowo odbywały się jeszcze rzadkie rejsy z Polakami wracającymi do kraju, obecnie działalność lotnisk ogranicza się do obsługi pojedynczych lotów cargo. Dzienne straty wszystkich lotnisk branża wycenia na około 6 milionów złotych. Pewne ograniczenia są dla nich wspólne, w szczególności nie pobierają opłat lotniskowych od linii lotniczych ani czynszów od najemców barów czy sklepów, którzy nie mają klientów.
Wstępne szacunki określają straty poniesione w pierwszym kwartale roku tylko przez europejskie lotniska na około 2 miliardy euro potencjalnych przychodów i około 100 milionów nieobsłużonych pasażerów. Na głównych lotniskach – we Frankfurcie, Berlinie czy Wiedniu – drogi kołowania, hangary konserwacyjne, a nawet pasy startowe są przekształcane w ogromne parkingi dla samolotów. To istotny problem logistyczny, skoro największe maszyny potrafią zajmować mniej więcej tyle samo miejsca, co ośmiopiętrowy budynek. Na lotnisku Asia Pacific Aircraft Storage w australijskim Alice Springs zaparkowano m.in. boeingów 737 max.
Kłopoty lotnisk to pochodna dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazły się same linie lotnicze. One także muszą opłacać pensje pracownikom, podatki, koszty postojowe za bezczynnie czekające samoloty. Do tego dochodzą liczone nawet w milionach dolarów koszty niewykorzystywanych tzw. slotów lotniskowych, czyli prawa do korzystania z lotnisk w określonych godzinach. Praktycznie nie ma na świecie przewoźników lotniczych, którzy dają radę stawić czoła takim obciążeniom. W połowie marca Norwegian tymczasowo zwolnił aż 90 % pracowników, łącznie około 7,3 tysiąca osób. Podobne kroki podjęły SAS i British Airways. WizzAir po zawieszeniu większości lotów zamknął wszystkie bazy w Polsce. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Na koniec marca szacunki Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych dotyczące strat linii lotniczych na całym świecie z powodu koronawirusa przekroczyły pułap 252 miliardów dolarów.
Sytuacja szybko może nie ulec poprawie, a porty lotnicze wymagają wsparcia już teraz. Pewne działania ratunkowe dla lotnisk przewidziane są przez rząd w drugiej tarczy antykryzysowej. Ich motywacją jest obecnie nie tyle troska o rachunek ekonomiczny portów i rozwój regionów, ale konieczność zapewnienia stabilnego działania wybranych portów w czasie koronawirusa.
Szczecin znalazł się wstępnie w gronie „kluczowych lotnisk użytku publicznego” będących zobowiązanych do „utrzymania minimalnej gotowości operacyjnej w stanie zagrożenia epidemicznego i stanu epidemii”. Na jego korzyść przemawia także to, że jest ujęty w unijnej sieci transportowej TEN-T. Ponadto pod uwagę w planowaniu wsparcia brane są potrzeby związane z obronnością państwa i bieżące potrzeby operacyjne, w tym możliwość wykorzystania portu do transportu asortymentu medycznego oraz obsługi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wobec tego podobnie jak lotnisko Okęcie w Warszawie, a także porty w Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu, Katowicach, Krakowie i Rzeszowie (łącznie – 8 z 13 polskich lotnisk), Szczecin – Goleniów może obecnie liczyć na udział w puli 142,2 milionów złotych z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Projekt rządowych regulacji przewiduje nałożenie na zarządzających tymi lotniskami obowiązku utrzymania minimalnej gotowości operacyjnej dostosowanej do planowanych startów i lądowań statków powietrznych w okresie stanu zagrożenia epidemicznego oraz stanu epidemii. Jednocześnie zapewnia zarządcom stały dopływ publicznej gotówki w oszacowanej wielkości kosztów związanych z bieżącym funkcjonowaniem lotniska, tj. utrzymaniem personelu, opłaceniem mediów oraz innymi kluczowymi opłatami. Wytypowane lotniska otrzymają także sięgające 40 % dopłaty do płacy minimalnej pracowników.
Pozostałe pięć mniejszych czynnych lotnisk i przebudowywany port w Radomiu muszą radzić sobie same. Rządowe rozwiązania nie przewidują specjalnego pakietu pomocowego dla lotnictwa w Polsce. Tłumaczone jest to brakiem czasu na kompleksowe i szerokie konsultacje z branżą. Mówi się o ewentualnym mechanizmie dokapitalizowania spółek prowadzących lotniska nie wprost z budżetu państwa, ale za pośrednictwem odrębnego podmiotu na wzór programu inwestycyjnego Polskiego Funduszu Rozwoju. Operatorzy lotnisk postulują także uniemożliwione przed kilku laty dofinansowanie inwestycji lotniskowych ze środków unijnych.
Bez pomocy państwowej także lotnictwo cywilne na całym świecie może nie przetrwać przedłużającej się pandemii. Jako pierwszy upadł brytyjski tani przewoźnik Flybe już od kilku lat borykający się z problemami finansowymi i ratowany przez rząd. Według danych Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych na początku roku 3/4 linii lotniczych na świecie posiadało zapasy gotówki na pokrycie kosztów działalności przez mniej niż 3 miesiące. Apelując do rządów o wsparcie przewoźnicy liczą na zwolnienia podatkowe, pożyczki i gwarancje finansowe ze strony rządów i banków centralnych, a także na pomoc bezpośrednią, która mogłaby wyrównać straty. Boeing zaapelował o 60 miliardów dolarów pomocy dla amerykańskiego przemysłu lotniczego. Prezydent Donald Trump zadeklarował wsparcie samych linii lotniczych, ale i jego dostawców, np. producenta silników General Electric. W Europie trudno raczej liczyć na tak hojną pomoc dla sektora.
Kondycja linii lotniczych w dłuższym okresie będzie tymczasem determinować sytuację lotnisk, zwłaszcza mniejszych, regionalnych portów, takich jak Szczecin, nastawionych w dużej mierze na obsługę tanich linii. Ruch na lotniskach po opanowaniu epidemii będzie się odtwarzał powoli, a dotknięci przez kryzys przewoźnicy najpierw będą odbudowywać pozycję na najsilniejszych rynkach, np. w Krakowie, Katowicach, Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu. Mniejsze porty będą musiały walczyć o połączenia. W pewnym stopniu oznacza to powrót do sytuacji sprzed dekady, gdy niejednokrotne płacono tanim liniom, by zechciały zacząć lądować w regionalnych portach. Regionalne samorządy stają przed pytaniem, czy i w jakim stopniu będą zamierzały angażować się w pomoc lotniskom.
W najbliższych dniach wrócimy do pytania o perspektywy rynku lotniczego i lotniska w Goleniowie po przezwyciężeniu epidemii.