Tekst ukazał się w portalu prestizszczecin.pl: http://prestizszczecin.pl/magazyn/138/biznes/mariusz-luszczewski-inwestuje-w-szczecin-bo-szczecin-jest-moim-miastem?fbclid=IwAR3whN0jxKnRvyvjzPIisddJY1VcHQvV5BnpRmgV5_Pdot_cnoJXg_Z86Wo

–  Jestem szczecinianinem, lokalnym patriotą. Zależy mi na tym mieście. Dlatego pieniądze, które zarabiam w Indiach chcę inwestować w Szczecinie –  mówi Mariusz Łuszczewski, znany lokalny biznesmen i człowiek, który postanowił sprowadzić do stolicy Pomorza Zachodniego indyjski biznes. Skąd wziął się ten pomysł, jak jego firmy przetrwały pandemię i jakie niespodzianki szykuje w najbliższych miesiącach?

Mamy za sobą falę pandemii. Bardzo trudny okres dla biznesu. Jak Pana firmy poradziły sobie w czasie tego niespodziewanego kryzysu?

Koronawirus zaskoczył każdego. Pandemia miała wpływ na cały świat biznesu. Ale myślę, że z każdej sytuacji można wyciągnąć pewne wnioski. Bo najłatwiej jest się poddać – rozłożyć ręce i przyjąć do wiadomości: jest pandemia i nie robić nic. Dużo firm, niestety, nie poradziło sobie w czasie lockdownu. W momencie kiedy zaatakował koronawirus, przebywałem w New Delhi. Podobnie jak wiele innych osób nie mogłem poruszać się po mieście, musiałem przebywać w domu. Ale ja i moi współpracownicy pracowaliśmy on line. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że również moi najważniejsi kontrahenci z którymi chciałem podpisać umowy handlowe, również przebywają w domach. Mają więc de facto więcej czasu żeby się zająć również naszymi projektami. Dzięki temu w czasie pandemii podpisałem jeden z najważniejszych kontraktów, m.in. z jedną z najpotężniejszych indyjskich firm, czyli Tata Group.

Pandemię odczuły także firmy tworzące szczecińską grupę Exotic Restaurants. Zatrudnia ona wiele osób – na stałe ponad 130 pracowników. Wielu z nich jest z nami od długiego okresu czasu np. pracując w Bombaju, który jest na rynku od 26 lat. Założyliśmy, że w okresie pandemii, najważniejszym celem jest utrzymanie ludzi. Bo tak naprawdę każdy biznes tworzą ludzie. Czuliśmy się za nich odpowiedzialni. Bezpieczeństwo pracowników, którzy tworzą naszą markę razem z nami, było najważniejsze. Chodziło o zapewnienie im środków na przeżycie, funkcjonowanie w tym okresie. Przecież też mają rodziny. Skorzystaliśmy oczywiście z pomocy tarczy antykryzysowej. Ale firma zbudowana na silnych fundamentach, musi mieć też własne zapasy finansowe i powinna umieć wykorzystać również taki czas jak pandemia. Bo to także okres pewnego spokoju. Przeznaczyliśmy go na szkolenia, wprowadzenie nowych rozwiązań np. organizacyjnych, opracowanie programów zarządzania, uaktualnienie danych itp.  Wszystko po to, żeby być odpowiednio przygotowanymi na czas, kiedy pandemia się zakończy. Aby w momencie ponownego otwarcia restauracji jak najszybciej wróciły one do działalności na 100 procent i do 100 procentowych obrotów. Zamiast płakać i się użalać skoncentrowaliśmy się na jak najlepszym wykorzystaniu tego czasu. Przemyśleniu tego, co zrobić,  żeby nasi klienci jak najszybciej do nas wrócili, czuli się bezpieczni i byli zadowoleni z naszych usług.  I myślę, że to nam się udało. Jestem z tego dumny. Dumny jestem również z naszego zespołu. Dokładnie po trzech tygodniach od ponownego uruchomienia restauracji wróciliśmy do obrotów na poziomie, jaki uzyskiwaliśmy i odnotowywaliśmy przed lockdownem. Mało tego. Restauracja  „Shanghai” już po pierwszym miesiącu uzyskała rekordową sprzedaż, największą, od chwili jej pierwotnego otwarcia. W następnym miesiącu do podobnej sytuacji doszło w restauracji „Bollywood”.

Co Pana firmy szykują jeszcze dla szczecinian w najbliższych miesiącach? Jakich niespodzianek możemy się spodziewać?

Działalność Exotic Restaurants wróciła na właściwe tory i dalej się rozwija. Pojawia się więc pytanie: co dalej? Działam według zasady – „stanie w miejscu jest cofaniem się”. Dlatego nasze działania skoncentrowaliśmy na kolejnym projekcie, czyli otwarciu „BUDDHA BAR”. Będzie się znajdował pod restauracją „Bombay”. Projekt został trochę przesunięty w czasie, ze względu na pandemię i ograniczone możliwości prowadzenia prac budowlanych. Ale jest nadal aktualny. Prace są już w 70 procentach zakończone. Optymistycznie przewidujemy, że otwarcie „BUDDHA BAR” może nastąpić jeszcze w tym roku. Jeżeli jednak to się nie uda, to na początku przyszłego roku będziemy mogli już zaprosić do niego gości. To będzie nasza perełka. Jesteśmy pewni, że odniesie sukces. To zupełnie nowa koncepcja, niespotykana do tej pory nie tylko na szczecińskim rynku, ale również w Polsce.  To dla nas duże wyzwanie. Ale i motywacja do działań na najwyższych obrotach. Nasi klienci przyzwyczajeni są do wysokiego poziomu usług, działalności, wysokiej jakości naszych restauracji. „BUDDHA BAR” będzie takim miejscem w którym znajdzie się świetne i oryginalne jedzenie, bardzo dobra muzyka prezentowana przez didżei pracujących na co dzień w klubach Londynu i Berlina. Przede wszystkim chillout, idealnie komponujący się z tym miejscem. Lokal, w którym będzie można spotykać  się towarzysko, ale i prowadzić rozmowy biznesowe. Ten czas przed nami, to także dobry moment na poszerzenie portfela nieruchomości. Planujemy zakup kilku nowych lokali w Szczecinie – dwóch, trzech, w których widzimy potencjał. Myślę, że wiemy co jeszcze powinno się znaleźć w ofercie kulinarnej Szczecina. Stawiamy więc na rozwój, ale stabilny i przemyślany. Stawiamy na Szczecin, bo to jest nasze miejsce, nasze miasto. Jestem szczecinianinem, lokalnym patriotą. To dla mnie bardzo istotne. Zależy mi na tym mieście. Dlatego pieniądze, które zarabiamy w Indiach chcemy inwestować w Szczecinie.

Prowadzi Pan prężną działalność w Indiach. 

Jestem Prezesem Zachodniopomorskiej Indyjskiej Izby Gospodarczej – ekspertem do spraw polsko – indyjskich oraz jednym z pięćdziesięciu ekspertów w Centrum im. Adama Smitha, ale jedynym do spraw relacji w Indiach. Kierunek rozwoju biznesu: między Szczecinem i Indiami, między Polską a Indiami oraz między Europą i Indiami, to dla mnie bardzo ważne zagadnienie, wręcz ambicjonalne. Rezultat biznesowy jaki osiągnąłem na tej współpracy pokazał, że osoba ze Szczecina, w krótkim czasie, w takim wielkim kraju jak Indie – które są potęgą gospodarczą –  mogła bardzo sprawnie się rozwinąć i nadal rozwijać. Znalazłem się na takim etapie, w którym zrozumiałem, że chciałbym coś robić na wielką skalę, na skalę światową. To było dla mnie bardzo istotne. Wcześniej miałem pewnego rodzaju barierę. Myślałem – Szczecin, Polska, Europa. Ok. Ale trzy lata temu zostałem szefem polskiej delegacji, która uczestniczyła w jednym z największych szczytów gospodarczych na świecie, w New Delhi. Udaliśmy się tam z polskimi przedsiębiorcami, przedstawicielami polskiego rządu. Wtedy miałem okazję znaleźć się w centrum  najważniejszych wydarzeń biznesowych na świecie, poznać najważniejszych ludzi. Od premierów, jak np. szefa rządu Indii po jednego z założycieli Apple – Steve Wozniaka, czy też właściciela i twórcę Netflixa. Wielu innych, topowych pod względem biznesowym ludzi na świecie. Mogliśmy jako delegacja przebywać wszędzie swobodnie, spotykać się z tymi ludźmi i bezpośrednio prowadzić z nimi rozmowy. Zobaczyłem wtedy, że jesteśmy takimi samymi ludźmi, że oni rozmawiają ze mną jak równy z równym. Mieli świetne pomysły, zrealizowali je, osiągnęli wielkie sukcesy, ale nie traktują mnie z wyższością. Mamy wspólne tematy, wspólne przemyślenia. Między nami różnica jest tylko taka, że oni potrafili już zrealizować swoje marzenia. Ja je jeszcze mam. Chcę i wiem jak je zrealizować.  Wtedy uzmysłowiłem sobie, patrząc na nich, że wszystko jest możliwe. Postanowiłem, że udowodnię, przede wszystkim sobie, że potrafię osiągnąć sukces nie tylko na lokalnym rynku, regionalnym. Ale także na światowym, a takim są Indie. Zauważyłem, że jest na nim miejsce na najróżniejsze projekty m.in. na największą sieć myjni samochodowych. I z takim pomysłem wystąpiła moja firma Smart Car Wash, której jestem prezesem i udziałowcem. Zostaliśmy w Indiach pionierami w tej branży. Wprowadzamy najnowsze rozwiązania technologiczne. Nasze projekty w Indiach mają większy zasięg niż w Europie, realizujemy poważne kontrakty w różnych branżach. W międzyczasie połączyłem siły, także z Hass Holdingiem do którego w Szczecinie należy m.in. Euroafrica i wielka firma developerska Doraco. To dało mi też możliwość szybszego i większego rozwoju. Dzięki temu zrobiliśmy coś naprawdę dużego.

Projekt współpracy polsko – indyjskiej, szczecińsko – indyjskiej nadal się rozwija?

Oczywiście. Pracujemy nad wprowadzeniem firm z Indii do Polski oraz z Polski do Indii. Coraz więcej firm widzi, że wejście na rynek indyjski jest niesamowitą szansą dla nich. To 1 miliard 400 milionów ludzi, czyli gigantyczny rynek zbytu. Sama klasa średnia to około 400 milionów osób. O wiele większa niż w Europie. Namawiam także włodarzy Szczecina i naszego regionu do większej otwartości na ten kierunek, do większego zaangażowania na tamtym rynku. Na szczytach gospodarczych, czy konferencjach biznesowych nie wszyscy od razu wiedzą gdzie znajduje się Szczecin, co to za miasto i region, jaką rolę odgrywają w Polsce, jakie prezentują możliwości. Dlatego przedstawiciele miasta i regionu muszą się pojawiać na takich spotkaniach, muszą w nich uczestniczyć, promować, lobbować, rozmawiać, prezentować możliwości np. inwestycyjne. Dalej widzę ogromny potencjał dla Szczecina, który nota bene jest dla hinduskich firm, ukierunkowanych bardzo mocno na Zachód doskonałą lokalizacją. Dlatego ciężko pracuję nad tym, aby indyjscy inwestorzy pojawili się w Szczecinie. I kilka dni temu pojawiło się dwóch przedstawicieli potężnego indyjskiego kapitału. Odbyliśmy wiele spotkań ze szczecińskimi biznesmenami. Myślę, że wkrótce poznamy efekty tej wizyty.