Tomasz Augustyn

Doszło ostatecznie do sytuacji, o której przed kilkom tygodniami pisaliśmy jako bardzo możliwym scenariuszu. W wyniku dokonanej restrukturyzacji rządu z jego struktury zniknie resort gospodarki morskiej. Jego historia zamyka się latami 2005 – 2007 oraz 2015 – 2020. Kompetencje likwidowanego ministerstwa mają zostać rozdzielone między ministerstwa: rolnictwa, środowiska i infrastruktury.

Trudno uznać za sukces środowiska morskiego fakt, że po raz drugi w ciągu półtorej dekady dedykowanego mu ministerstwo jest likwidowane. Oznacza to utratę zarówno bezpośredniego, posiadającego kompetencje decyzyjne reprezentanta we władzach państwa, jak też przełożenia na budowę relacji z innymi elementami machiny państwowej, od formułowanie budżetu przez proces kształtowania prawa po zabieganie o inwestycje w zwiększanie obronności kraju w wymiarze morskim. Niemal zapomnieliśmy już o zgłaszanych przed kilku laty ambicjach partycypowania w procesie dekoncentracji administracji i potraktowania ministerstwa gospodarki jako odpowiedniego przypadku dla ulokowania siedziby centralnej instytucji poza Warszawą, w mieście, gdzie faktycznie buduje się statki i gdzie zawijają one do portu. Listę konsekwencji ostatnich decyzji i wygasłych nadziei dla branży można by pewnie wydłużyć.

Stajemy w sytuacji, gdy przede wszystkim na poziomie regionu i jego morskiego środowiska trzeba sobie zadać poważne, jednoznaczne pytanie o przyszłość sektora. W jakiej jest on kondycji i w jakim stopniu warunkuje ją aktywna polityka państwa – także wyrażająca się istnieniem takich czy innych struktur w ramach machiny rządowej – a na ile jest w stanie funkcjonować wyłącznie w warunkach rynkowej konkurencji. To także kwestia tego, czy państwo identyfikuje interes kraju w kontekście aktywnej obecności na morzu i gospodarowania jego otoczeniem oraz jakimi narzędziami jest w stanie interesami takimi zarządzać przy braku ministerstwa. Jeszcze bardziej złożony charakter ma kwestia nadzoru właścicielskiego i strategii funkcjonowania przedsiębiorstw gospodarki morskiej, dla której nie ma ważnego miejsca w systemie zarzadzania kraju. Czy chodzi o ich realny rozwój, czy o powstrzymanie procesu ostatecznej degradacji? Z pewnością rynek jako potencjalny adresat oferty państwowych firm stoczniowych nie będzie entuzjastycznie przyjmował komunikatu o kondycji sektora wyrażającego się prze likwidację stosownego resortu.

Postawienie tych zasadniczych kwestii na poziomie regionu będzie wyrazem odpowiedzialności i realizmu, być może konfrontowania się z trudną prawdą obiektywnych danych i realiów rynku europejskiego i światowego. Nie zmienia to postaci rzeczy, że powinniśmy się chyba także spodziewać przesłania ze stolicy. Jaka jest w świetle podejmowanych decyzji wizja Pomorza i niezwykle dla niego ważnego sektora gospodarki morskiej?