Tekst ukazała się w magazynie „Ale Historia”, dodatku historycznym „Gazety Wyborczej” w dniu 12 marca 2022 roku.

Andrzej Brzeziecki

„Niech uschnie ręka zmuszona do podpisywania takiego dokumentu” – powiedział załamany prezydent Finlandii  Kyösti Kallio 12 marca 1940 r. Właśnie wysyłał delegatów do Moskwy, by zawarli pokój na warunkach dyktowanych przez Kreml. Kilka miesięcy później stracił władzę w prawej ręce. Andrzej Brzeziecki pisze o wojnie Rosji z Finlandią.

Po ponad stu dniach zaciętych walk, dziwnych dyplomatycznych zabiegów i zmiennych nastrojów światowej opinii Finowie musieli oddać Moskwie tereny, którychzażądała. Bronili się dzielnie, zadawali Armii Czerwonej dotkliwe straty. Musieli ulec presji i przewadze militarnej. Ich odwaga obnażyła jednak wiele słabości państwa radzieckiego. Ta wojna była kompromitacją totalitarnego systemu.

Fińska wojna zimowa. Mieli ich witać z kwiatami

Skąd my to znamy? Wielkie imperium żąda od mniejszego i słabszego sąsiada terenów, używa kłamliwej propagandy, a potem posługuje się prowokacją, by wywołać konflikt – twierdzi, że musi się bronić, a tymczasem samo atakuje. Do tego ma na swych usługach marionetkowy rząd i jeszcze oskarża Zachód o „wmieszatielstwo”. Oczywiście każdy przypadek jest inny i wszelkie analogie bywają uproszczeniem mogącym prowadzić na manowce. Ale już teraz – niezależnie od tego, jak skończy się konflikt na Ukrainie, widać pewne podobieństwa.

Choćby takie, że Finlandia jeszcze ćwierć wieku przed agresją Moskwy należała do państwa carów. Duża część jej elit wojskowych służyła w armii wschodniego imperium, łącznie z samym baronem Carlem Gustafem Mannerheimem, głównodowodzącym wojsk fińskich, na czele. Mało tego, zarówno on, jak i wielu innych wojskowych i polityków fińskich nawet nie znała albo bardzo późno nauczyła się języka fińskiego. Mannerheim mówił za to biegle po rosyjsku.

I tak jak dziś Ukraina dysponuje w dużej mierze sprzętem wojskowym odziedziczonym po Związku Radzieckim, tak wówczas Finowie mieli na wyposażeniu uzbrojenie z czasów carskiej Rosji.

Oczywiście są też wielkie różnice. Przede wszystkim geografia i zimowa pora roku sprzyjały wówczas obrońcom. Choć wydaje się to dziwne, bo granica fińsko-radziecka była bardzo długa, to tak naprawdę sens miał atak przez Przesmyk Karelski – niewielki odcinek lądu między Bałtykiem a jeziorem Ładoga. Na północ od Ładogi granica ma jeszcze około tysiąca kilometrów, ale biegnie wzdłuż skrajnie nieprzyjaznych terenów. Niezamieszkałych, gęsto zalesionych i bez dróg – uderzenie tam byłby atakiem w próżnię. Dlatego na środkową i północną Finlandię ataki przeprowadzano w mniejszej skali.

Wojna zimowa. Główne kierunki ataku Armii Czerwonej między 30 listopada a 22 grudnia 1939 r.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Finowie nie są Słowianami, więc trudno było podważać ich odmienność etniczną. Z drugiej strony – Związek Radziecki walczył nie w imię narodów, ale klasy robotniczo-chłopskiej. A taka w Finlandii była. Armia Czerwona oczekiwała, że robotnicy i chłopi fiński będą ją witać z kwiatami. Srodze się zawiodła.

Finlandia jako faszystowskie zagrożenie

Moskwa właściwie nigdy nie pogodziła się z utratą Finlandii. W chwili rewolucji bolszewicy mieli jednak inne zmartwienia i odpuścili sobie ten kraj na północy, a w wojnie domowej ‘biali’ Finowie pokonali lokalnych komunistów.

Finlandia cieszyła się niepodległością, ale trochę przespała okres międzywojenny. Moskwa tymczasem nie spuszczała oka z granicznej Karelii – kraj ten leżał bardzo blisko Leningradu i w oczach Józefa Stalina stanowił niebezpieczny przyczółek do ataku na to miasto. Zaczął naciskać na Helsinki w sprawie zmian terytorialnych. Obawiał się fińskich faszystów, którzy mogą dogadać się z III Rzeszą i ułatwić Niemcom atak na Związek Radziecki.

Faszyzm w Finlandii owszem, był, lecz nigdy nie wpływał na politykę w stopniu takim, o jaki Finów oskarżała radziecka propaganda.

Wściekły ton oskarżeń Stalina

W przeddzień wojny armia fińska była w opłakanym stanie. Jeszcze na pół roku przed rozpoczęciem walk Finowie nie mieli ani jednego sprawnego działa przeciwpancernego, nowoczesnych samolotów było niewiele więcej niż dziesięć, amunicji stale brakowało.

Stalin najpierw wyrażał swoje żądania pod adresem Helsinek w sposób dość spokojny, potem dopiero zaczął straszyć. Ręce rozwiązał mu pakt z Hitlerem z sierpnia 1939 r. – ten sam, który podzielił Polskę. Już 31 października 1939 r. Wiaczesław Mołotow oskarżył Finów o złą wolę i twierdził, że Związek Radziecki ma prawo podjąć kroki w celu umocnienia swego bezpieczeństwa.

Znów może się to wydawać dziwne, ale Armia Czerwona nie była do końca przygotowana do agresji. „Partia wojny” oparła się – jak pisze historyk William R. Trotter – na dwóch błędnych założeniach: „Pierwszym było przekonanie, że Finlandia może zdobyć się jedynie na symboliczny, obliczony na zachowanie twarzy opór, a drugim złudzenie Politbiura, że gdy tylko Armia Czerwona przekroczy granicę, fińska klasa robotnicza powstanie, aby sparaliżować istniejący rząd albo wręcz zwrócić przeciwko niemu broń”.

Propaganda radziecka głosiła więc, że w Finlandii „demokratyczne odłamy społeczeństwa są gotowe zwrócić się przeciwko faszystom”. Niemal natychmiast zaczęto też przedstawiać rzekome dowody na to, że zachodnie potęgi chcą wykorzystać terytorium Finlandii dla szykowanej agresji przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Tymczasem to do Finów docierały niepokojące informacje o gromadzeniu przez Moskwę wojsk nad granicą. Na Kremlu szykowano nie tylko wojska, ale także nowy „demokratyczny” rząd fiński – miał nim kierować Otto Kuusinen, marionetka w rękach Stalina.

Otto Wille Kuusinen (1881-1964) – fiński komunista, polityk i poeta, który po klęsce Czerwonych w fińskiej wojnie domowej w 1918 r. uciekł do Związku Radzieckiego

Źródło: Gazeta Wyborcza

Tradycyjnie nie obyło się bez prowokacji – ta nastąpiła 26 listopada. Siedem pocisków spadło na wioskę Mainila – niecały kilometr od granicy fińskiej. Moskwa natychmiast oskarżyła fińską artylerię o atak. Była to bzdura. W tym rejonie nie było fińskich armat. Trzy dni później Związek Radziecki zerwał stosunki z sąsiadem. Helsinki proponowały komisję do wyjaśnienia incydentu, ale Moskwa uznała, że całkowitą winę za doprowadzenie do „skrajnego kryzysu” ponosi Finlandia i rząd radziecki nie może owej sytuacji już dłużej tolerować. 30 listopada nad Helsinki nadleciały radzieckie bombowce. Gdy już wybuchła wojna, „Prawda” pisała, że Armia Czerwona wkroczyła na teren Finlandii, by zagwarantować jej niepodległość i pomóc legalnemu rządowi Kuusinena.

Powiedzieli nam…

Moskwa zakładała, że atak na Finlandię będzie niczym spacerek. Radzieccy generałowie, z małymi wyjątkami, zakładali, w dwa tygodnie będzie po wszystkim. Przez Przesmyk Karelski ruszyły więc dywizje 7. Armii. Atakowano też od północy – wzdłuż granicy.

Był to klasyczny pojedynek Dawida z Goliatem. Armia Czerwona od dekady zbroiła się na potęgę. Licząca ponad 2 mln ludzi, zarówno pod względem liczebności, jak i uzbrojenia górowała nad obrońcami wielokrotnie. Fińscy żołnierze, których było 150 tys., nie to, że sami nie mieli czołgów – poza jakimiś rzęchami z czasów Wielkiej Wojny – co nawet nie widzieli ich wcześniej na oczy. Podczas szkoleń próbowano ich przygotować psychicznie na spotkanie ze stalowymi bestiami.

Było jednak coś, czego wysłanym przez Kreml żołnierzom brakowało – morale i zapał do walki. Stalin przeprowadził kilka lat wcześniej czystki w Armii Czerwonej. Wyciął w pień kadrę dowódczą. W efekcie cała ta potęga była ubezwłasnowolniona, pozbawiona inicjatywy, zdemoralizowana. Oficjalna opowieść brzmiała, że „fińscy faszyści zagrażają granicy radzieckiej ojczyzny” – pisze brytyjska historyczka Catherine Merridale o bajeczkach, jakimi karmiono szeregowych żołnierzy.

Opór Finów zaskoczył agresora. Podziw budziła nie tylko postawa wojskowych, ale także cywilów – ludzi prostych, którzy ledwo co zdążyli się nacieszyć własną, niepodległą ojczyzną. Nad granicą fińskie wojsko wezwało ludność do opuszczenia domów, które zamierzało spalić. Pewna starowinka załadowała na sanie cały dobytek i wysprzątała chatę na wysoki połysk. Przygotowała też zapałki i podpałkę. Zapytana, po co zadała sobie trud sprzątania, odparła, że jak coś oddaje się Finlandii, musi to być w idealnym stanie.

Zachodnie wartości

Mróz zaskoczył najeźdźców, choć powinni się go spodziewać. Karelia wchodziła w skład imperium rosyjskiego ponad wiek. Kolumny wojsk i zaopatrzenia poruszały się niemrawo i zmuszone były do wielogodzinnych postojów. Gdy fiński opór tężał, zaczęły się dezercje – czerwonoarmijcy „czasem zwyczajnie odchodzili, wykorzystując zamieszanie, by znaleźć ogień i ogrzać się, ukraść żywność lub po prostu zniknąć” – pisze Merridale. Całe pułki porzucały broń – którą natychmiast przejmowali obrońcy. Jeden poborowy z Charkowa oświadczył: „Nie pojadę do Finlandii. Dwaj moi bracia tam są i wystarczy”.

Bitwa na drodze Raate. Martwi żołnierze radzieccy i ich wyposażenie, styczeń 1940 r. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Żołnierze radzieccy zbierali, co się dało – „pewien politruk zrabował dwa skórzane płaszcze, cztery garnitury, buty i walizkę ubranek dla dzieci” . Trotter pisze: „Na dłuższą metę przetrwanie państwa fińskiego mogło zagwarantować tylko sumienie cywilizacji Zachodu. Liczono na to, że Finlandia będzie postrzegana jako ważny bastion broniący wszystkich wartości drogich zachodnim mocarstwom i dlatego nie dopuszczą one, by kraj ten zniknął z mapy”.

Bo Finlandia nie była w stanie długo stawiać oporu. Armia Czerwona na każdy dzień walk miała więcej amunicji niż Finowie zgromadzili na całą wojnę.

Europa wspierała obrońców – ale jak to bywa, za późno i w zbyt małej skali. Najpierw odbyła się burzliwa dyskusja na forum Ligi Narodów – skąd zresztą Związek Radziecki wykluczono. To międzynarodowe forum, poprzednik ONZ, okazało się bezsilne. Opinia światowa w większości była po stronie Finów, ale jeden z fińskich przywódców narzekał, że „są to tylko słowa, słowa…”. Pierwsi, jeszcze przed wybuchem walki, działka przeciwpancerne Bofors przysłali Szwedzi. Potem nastąpiły dalsze dostawy. Pomagał także Hitler, ale umiarkowanie i do czasu.

Tak naprawdę Zachód – głównie Londyn i Paryż – martwiły się, by Związek Radziecki nie znalazł się zbyt blisko cennych surowców w Norwegii i Szwecji. Gdy zachodni alianci planowali wysłanie korpusu ekspedycyjnego – ani jedna dywizja nie miała dotrzeć do Finlandii… Polski badacz Bernard Piotrowski oceniał, że „aliancka bezpośrednia pomoc wojskowa była jedynie wizją, kompleksem dobrych intencji i życzeń sztabowców”.

Wyjść z twarzą

Finowie walczyli dzielnie. Popełniali także błędy – jak bezsensowna ofensywa, do której nie byli gotowi. Ich siły jednak wyczerpywały się. Było kwestią czasu, kiedy wojna zostanie przegrana. Z drugiej strony, Moskwa też odczuwała zmęczenie – walka się przeciągała i przynosiła coraz większe koszty militarne, finansowe i dyplomatyczne.

Warto prześledzić, co działo się przed i po zawieszeniu broni, bo to także ważna lekcja. Najpierw więc – dzięki pośrednikom – doszło do wstępnych rozmów między zwaśnionymi stronami. Moskwa jednak nie chciała kończyć walk z reputacją agresora, który dostał po łapach. Stalin, pisze Trotter, „nie mógł sobie pozwolić na stworzenie wrażenia, że łatwo daje za wygraną; jego początkowe żądania musiały zostać wypełnione z nawiązką, a fińską armię trzeba było nauczyć pokory”.

Moskwa musiała też cofnąć poparcie dla marionetkowego rządu, w imieniu którego ponoć walczyła – co też nie było łatwe do przełknięcia z prestiżowego punktu widzenia.

Dlatego ruszyła kolejna ofensywa, której broniąca przesmyku linia Mannerheima nie była w stanie zatrzymać. Delegacja fińska udała się do Moskwy. Los Karelii, wysp na Bałtyku i innych skrawków ziemi został przesądzony. Finowie musieli pogodzić się ze stratą 65 tys.  km kw. Zawieszenie broni miało obowiązywać od 13 marca 1940 r. – od godziny 11. Walki ustały już wcześniej. Żołnierze fińscy złożyli broń i opuszczali okopy. I nagle, dokładnie na kwadrans przed wejściem w życie zawieszenia broni, Armia Czerwona otworzyła zmasowany ogień artyleryjski. Było to zwykłe okrucieństwo niemające żadnego militarnego uzasadnienia.

Fińska wojna zimowa. Radziecki czołg T-26 podczas walk w Karelii między grudniem 1939 r. a marcem 1940 r. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Także następstwa wojny dają do myślenia. W 1941 r. Finowie rozczarowani niemrawą reakcją zachodnich demokracji przyłączyli się do inwazji Hitlera na Związek Radziecki. Kraj, który kilkanaście miesięcy wcześniej chciał poruszyć sumienie Zachodu i jawił się bastionem demokracji, teraz stał się pomagierem zbrodniarza.

Natomiast w Moskwie, po tym jak Stalin obarczał winą wszystkich, tylko nie siebie, wyciągnięto lekcję z upokorzenia Armii Czerwonej, jakim było zwycięstwo tak drogo okupione. „Jedna kampania wojskowa zmieniła się w krwawą wojnę i uzmysłowiła przywódcom politycznym, że możliwości armii sowieckiej są ograniczone” – pisze jeden z biografów Stalina.

Zaczęto wdrażać reformy…

Korzystałem m.in. z: J. Baberowski „Stalin. Terror absolutny”, Warszawa 2014, C. Merridale „Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945″, Poznań 2007, B. Piotrowski „Wojna radziecko-fińska (zimowa) 1939-1940″, Poznań 1997,  W.R. Trotte „Mroźne piekło. Radziecko-fińska wojna zimowa 1939-1940″, Wrocław 2007