Tomasz Augustyn

To zrozumiałe wobec wzrostu napięcia w regionie Bałtyku na przestrzeni ostatniej dekady. Liczebność szwedzkiej armii będzie się zbliżać do poziomu 100 tysięcy żołnierzy.  

Szwedzkie siły zbrojne w ostatnich latach intensyfikowały ćwiczenia wojskowe, aby stawić czoła pogorszeniu sytuacji w zakresie bezpieczeństwa. Ma to swoje społeczne reperkusje. Mieszkańcy zachodniego wybrzeża twierdzą, że rosnąca obecność żołnierzy na wyspach sprawia, że ​​ich dom przypomina „strefę wojny”. Archipelag jest częścią miasta Göteborga, oddaloną od centrum zaledwie o 15 kilometrów. Jego skądinąd idylliczną atmosferę ze zwietrzałymi skałami, rozległymi widokami na morze i brakiem ruchu drogowego może nagle i gwałtownie zostać zakłócona przez przenikliwe odgłosy ciężkiej artylerii.

Przez ostatnią dekadę jednostki stacjonujące w bazie wojskowej na archipelagu ćwiczyły przeciętnie około 20 dni w roku. Wyspiarze nie lubili tych sporadycznych ćwiczeń, ale mogli z tym żyć. Od tego roku liczba dni szkoleniowych została jednak zwiększona do 115. Łącznie wojsko może oddać 1,3 miliona strzałów rocznie. W opinii mieszkańców i członków inicjatywy Skärgårdsuppropet dialog między władzami a ludnością nie spełnia standardów. Ta grupa próbuje odwrócić decyzje polityczne. Ich szanse powodzenia są niewielkie, zwłaszcza że Szwecja zdecydowała się na znaczne rozszerzenie armii, co doprowadziło do powstania nowego pułku desantowego w Göteborgu i zwiększenia liczby ćwiczeń wojskowych. Mieszkańcy pytają jednak, czy byłaby zgoda na ćwiczenia wojskowe przez 115 dni w roku w oddalonym o 15 kilometrów od Sztokholmu rejonie Södermalm.

Po 16-letnim okresie, w którym atak militarny na Szwecję uznano za mało prawdopodobny, parlament określa stan bezpieczeństwa jako „pogorszony”. „Nie można wykluczyć zbrojnego ataku na Szwecję” – oświadczył jesienią ubiegłego roku minister obrony Peter Hultqvist. Od początku tego roku nastąpiła całkowita zmiana w ocenie ryzyka konfliktu na terytorium Szwecji. Dlatego budżet obronny wzrośnie o 40 procent w ciągu pięciu lat, do 89 miliardów koron w 2025 roku. To dwukrotność budżetu obronnego roku 2016. Szwecja inwestuje w nowe jednostki wojskowe, jej celem jest zwiększenie liczby żołnierzy z 60 000 do 90 000. Pobór do wojska został przywrócony w Szwecji w 2018 roku. Co roku do służby wojskowej wybieranych jest 5000 młodych ludzi, ta liczba wzrośnie teraz do 8000. W uzbrojeniu pojawią się nowe myśliwce odrzutowe, okręty podwodne i pociski dalekiego zasięgu. Kraj inwestuje w innowacyjne systemy obronne i przygotowuje się do nowoczesnych taktyk wojennych, takich jak cyberataki.

Zdaniem rządu nowa polityka jest w pełni uzasadniona ostatnimi zagrożeniami. Europa doświadcza nowych wyzwań w związku z konfliktami w Gruzji, na Krymie, trwającym konflikcie na Ukrainie. Rosja prowadzi więcej ćwiczeń wojskowych, a ćwiczenia stają się coraz bardziej złożone. Szwecja postrzega Rosję jako największy czynnik ryzyka, choć ukryty, niekoniecznie skierowany bezpośrednio na sam kraj, ale na jego sąsiadów i sojuszników w UE i NATO. Wśród szwedzkich polityków istnieje obawa, że ​​strategiczna pozycja militarna Szwecji w Europie Północnej może doprowadzić do wyścigu między światowymi potęgami o kontrolę nad szwedzkim terytorium. Niedawna decyzja szwedzkiego parlamentu o rozbudowie armii oznacza wiec de facto powrót do epoki zimnej wojny.

Siły zbrojne znów będą miały „organizację wojenną”, co oznacza, że ​​wszystkie oddziały muszą być w stanie zmobilizować i rozmieścić jednocześnie w ciągu tygodnia. W momencie upadku muru berlińskiego w 1989 roku szwedzkie siły zbrojne liczyły 850 000 żołnierzy. Obrona państwa była głównym zadaniem armii do początku lat 90. Po rozpadzie Związku Radzieckiego pokój został uznany za rzecz oczywistą, jednostki wojskowe zostały w dużym stopniu rozwiązane, a obrona szwedzkiego terytorium nie była już racją stanu armii. Do roku 2010 armia doznała redukcji do grupy zadaniowej składającej się z około 33 000 żołnierzy i innego personelu obronnego, z których część była rozlokowana na misjach pokojowych za granicą. Dopiero aneksja Krymu przez Rosję w 2014 roku rozwiała wiarę w wieczny pokój. Przywrócono pobór do wojska, a budżet obronny w latach 2015-2020 wzrósł o 25%.

Poza nakładami materialnymi, Szwecja inwestuje również w swoje relacje, zwłaszcza pogłębia współpracę wojskową z Finlandią. Koordynuje także swoje strategie obronne z członkami NATO, Danią, Norwegią, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, mimo że członkostwo w NATO – a wraz z nim koniec liczącej 200 lat oficjalnej neutralności militarnej – pozostaje tematem tabu w kręgach rządowych. Jednak drzwi do członkostwa nie wydają się być zamknięte na klucz. Niedawno szwedzki parlament przegłosował wniosek w sprawie tak zwanej „opcji NATO”, zgodnie z którym kraj ten może w przyszłości przystąpić do NATO, jeśli zostanie to uznane za korzystne lub konieczne w odpowiednim czasie. Partie rządzące głosowały przeciw, ale większość partii opozycyjnych w parlamencie (204 wobec 145) głosowała za. Szwecja zorganizowała w ostatnich latach serię wspólnych ćwiczeń z krajami NATO. Rządzący socjaldemokraci uważają jednak, że przystąpienie do NATO oznaczałoby posunięcie, które mogłoby zdestabilizować i tak już niepewną sytuację na wschodniej flance Europy. Oficjalnie Szwecja chce przyczynić się do wzrostu stabilności w tej części Europy, ale sprzeciwia się obowiązkowi pomocy każdemu krajowi NATO w sytuacji kryzysowej.

Niewiele wskazuje na to, by sytuacja mogła ulec szybkiej poprawie. Na wzmożona aktywność militarną Szwecji trzeba więc patrzeć jako na stałą tendencję i składową strategicznego otoczenia Polski w regionie Bałtyku.