Ministrowie Polski, Litwy, Łotwy i Estonii złożyli deklarację wspólnego działania, dla której pretekstem była walka z epidemią. Pomijając rytuał i realia bieżącej polityki warto się trzymać takich inicjatyw i szukać w nich tego, co naprawdę ważne. Z punktu widzenia Pomorza – ale także Polski – to szukanie sojuszników w regionie Morza Bałtyckiego i poważne myślenie o rozwoju tego obszaru.
Z oceną deklaracji takich, jak ta wyrażona w Tallinie, należy być ostrożnym. W obliczu kryzysów takich jak obecny politycy mają skłonność do poszukiwania okazji do wykazywania się aktywnością, nawet jeśli nie ma to specjalnego przełożenia na praktyczne działania. W obliczu pandemii koronawirusa zwyczajowo objawiły się krajowe egoizmy, co jest poniekąd zrozumiałe – potrzeba podjęcia szybkich kroków i wola posiadania możliwie dużej kontroli nad sytuacją skłania do decyzji, które mają raczej charakter zamykania się do wewnątrz i zacieśniania kontroli, niż współpracy między państwami. Jeśli nad czymś warto dziś myśleć, to nad wnioskami, czy właśnie w ramach relacji bilateralnych i multilateralnych, a także aktywności całej Unii Europejskiej, można rozbić więcej i lepiej. Okazja na pewno się pojawi, bardzo możliwe, że już jesienią i że znów będzie związana z koronawirusem.
To tyle, jeśli chodzi o doraźne pomysły. Znacznie ważniejsze jest to, że polska dyplomacja wykonuje krok w kierunku Bałtyku. Zastanowienia i uwagi wymaga to, czy za nim nastąpią kolejne i dokąd nas one doprowadzą. Instytut Studiów Regionalnych konsekwentnie wskazuje na aktywną obecność nad Bałtykiem jako kwestię naszej racji stanu, formułowania i realizowania żywotnych interesów. Należy je widzieć zarówno w kontekście makroregionalnym, gdy jesteśmy w stanie dostrzec potencjał tego obszaru jako oazy innowacyjności i przedsiębiorczości oraz strategicznego spotkania Niemiec z Rosją, jak też w skali europejskiej. Grając tymi kartami jesteśmy w stanie stopniowo osiągać cele, które posłużą wzmacnianiu bezpieczeństwa i znaczenia Polski w wymiarze kontynentalnym. Duma narodowa to doprawdy jedna ze składowych tego znaczenia, tak naprawdę w grę wchodzi tu wzmacnianie fundamentów dobrobytu i trwałej konkurencyjności.
Państwa bałtyckie dotychczas nie odgrywały w tej układance kluczowej roli, w dużej mierze dlatego, że od lat konsekwentnie są przez Polskę marginalizowane jako istotny partner. To wszystko pomimo bogatej wspólnej historii, kontaktów międzyludzkich, wspólnoty interesów. Z Pomorza Zachodniego jest do Wilna, Tallina i Rygi dalej niż z Gdańska i Warszawy, ale dobrze rozumiejąc interes regionu i kraju trzeba te więzi pielęgnować. Politycy jutro mogą zapomnieć, my chcemy pamiętać i przypominać.