Andrzej Pieśla
Zaczęło się odmrażanie turystyki. W poniedziałek wchodzą w życie regulacje, które umożliwią aktywizację rynku. Otwarte zostaną hotele i miejsca noclegowe, do tego obiekty kultury czy też podmioty świadczące usługi rehabilitacyjne. Pierwsze reakcje branży turystycznej są entuzjastyczne, także gospodarze hoteli, pensjonatów i ośrodków wypoczynkowych na Pomorzu Zachodnim nabrali wiary, że sezon nie musi być zupełnie stracony. Na razie niewiadomych jest jednak sporo, a kryzys raczej nie pozostanie bez konsekwencji dla regionu.
Branża żyje ambiwalentną cokolwiek nadzieją, że dramat Hiszpanii i Włoch poważnie dotkniętych pandemią wraz z ogólniejszym wyczuleniem na względy bezpieczeństwa będzie sprzyjać częstszemu wybieraniu wypoczynku w kraju. Przeprowadzane w ostatnim czasie badania pokazują, że liczna grupa osób aktywnych turystycznie jest gotowa na realizację poważnych planów wyjazdowych. Najkrócej mówiąc, co czwarty z nich myśli o wyjeździe podjętym „tak szybko, jak będzie to możliwe”, podobna grupa skłania się do realizacji tego rodzaju planów w sierpniu i wrześniu. Co prawda podobnie liczna jest liczba osób odkładających plany wyjazdowe dopiero na wiosnę przyszłego roku, ale wobec dynamiki sytuacji można chyba brać pod uwagę zmianę podejścia odpowiednio licznego grona potencjalnych klientów. Pomorze Zachodnie z jego plażami, bogactwem wody i innych atrakcji związanych przede wszystkim ze środowiskiem naturalnym, będzie jednym z największych beneficjentów przedłużającego się bezruchu i następującego w jego następstwie uwolnienia chęci wyjazdu. Wszystko to sprawia, że branża może patrzeć na bliską i nieco dalszą przyszłość jeśli nie z umiarkowanym optymizmem, to przynajmniej z uzasadnioną nadzieją.
Pewnie za kilka tygodni będziemy dysponowali większą liczbą przesłanek, być może wystarczającą, by lepiej ocenić sytuację. Okaże się, jaka jest liczba rezerwacji w obiektach turystycznych, jak klienci reagują na możliwy wzrost cen mający zrekompensować (nieco?) krótszy sezon. Co prawda gości będzie można zakwaterować w pokojach zgodnie z pewnego rodzaju złagodzonym reżimem, ale trudniej będzie zorganizować wszelkiego rodzaju zbiorowe żywienie (komunikaty rządu mówią o przesunięciu odmrożenia tej części usług na później). Trudno też ocenić, jak w nowej sytuacji będzie się odnajdywać sama branża gastronomiczna. Mamy też niejasną sytuację, jeśli chodzi o rokowania odnośnie przyjazdów turystów zagranicznych, zwłaszcza z Niemiec, a to na nich szczególnie liczą takie ośrodki, jak Świnoujście i Kołobrzeg.
Nie brak także innych elementów niepewności. Nie wiadomo, na jakich warunkach będzie można korzystać z plaż. Załamaniu uległ segment wyjazdów kolonijnych, branża szacuje go na 1,3 miliona uczestników w ciągu roku, w tym 90 % na terenie kraju. Czeka na nich 2 tysiące hoteli i pensjonatów, obsługuje idąca w dziesiątki tysięcy osób kadra, liczne biura podróży zapewniające transport autokarowy i wiele innych podmiotów. Na razie wszyscy trwają w niepewności. Ten stan pogłębia brak jasnych komunikatów ze strony władz, właściwie można je sprowadzić do spekulacji, że „wakacje nie będą wyglądały tak jak wcześniej”. Poważny cios dla branży to utrzymanie w zamknięciu sal konferencyjnych, to także kluczowy element specjalizacji wielu obiektów. Pozostaje czynnik najważniejszy – jaka będzie pogoda? Brytyjskie Met Office zapowiada rekordowe upały, chyba mało kto na podstawie doświadczeń z kilku ostatnich lat i tygodni spodziewa się czegoś innego.
Wciąż nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja epidemiczna i kiedy faktycznie nastąpi zarówno przesilenie, jak i faktycznie istotny spadek ilości zachorowań. Z dzisiejszego punktu widzenia najbardziej prawdopodobny wydaje się taki bilans sezonu letniego, który oznacza umiarkowane rozczarowanie w stosunku do oczekiwań z początku roku i mimo wszystko ulgę w stosunku do prognoz kwietniowych. Silniejsze podmioty i te, które dotychczas nie balansowały na krawędzi opłacalności, zdołają zminimalizować straty. Największe konsekwencje mogą ponieść pracownicy sezonowi, w tym w dużej mierze mieszkańcy gmin na wybrzeżu i w ich otoczeniu, którzy zostaną wypchnięci z kurczącego się rynku pracy. Ocena tej sytuacji jest trudna. Ja ma się ona do potencjalnej zapaści włoskiej turystyki, która obejmuje 13 tysięcy firm i 75 tysięcy pracowników oraz generuje roczne obroty w wysokości ponad 20 miliardów euro. Gospodarka Pomorza Zachodniego spadnie ewentualnie ze znacznie niższego konia, ale dla jego mieszkańców – zwłaszcza słabiej sytuowanych, z zaplecza pasa nadmorskiego, w pewnym stopniu uzależnionego od sezonowych prac zleconych i koniunktur – to mogą być trudne miesiące i słabe kolejne lata.
Jesienny bilans będzie przy tym o tyle ważny, że da wyobrażenie o skali ewentualnych przejęć i konsolidacji. Do kolejnych kryzysów branża może być lepiej przygotowana, ale też prawdopodobnie zmieniać się będzie jej struktura podmiotowa. Te zachodzące w dłuższej perspektywie procesy epidemia i jej następstwa mogą tylko zdynamizować.