Tomasz Augustyn

Kryzys prawdopodobnie nachodzi, a wywołująca go epidemia i związana z nią zapaść w gospodarce nie zostały jeszcze opanowane. Niezależnie od tego – a w zasadzie w związku z tymi okolicznościami – paląca staje się kwestia jak najszybszego przygotowania koncepcji nowego budżetu UE. Najważniejsza kwestia sporna to właśnie skala i charakter reakcji na konsekwencje pandemii. Z tym będzie się też wiązać choćby skala i przeznaczenie środków, które ostatecznie trafią do regionów.      

Coraz pilniejsze staje się zapewnienie ciągłości finansowania z budżetu UE po 31 grudnia, gdy wygasają obecne siedmioletnie ramy finansowe. Problem będzie naprawdę poważny, gdy państwa członkowskie nie będą w stanie uzgodnić nowego wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Przy braku porozumienia niemożliwe stanie się przykładowo finansowanie od stycznia niektórych programów unijnych, jak Erasmus+, Horyzont 2020 czy Europejski Instrument Sąsiedztwa, czy też realizowanie nowych projektów w ramach polityki spójności. Unijne wsparcie finansowe zwłaszcza wobec narastania kryzysu ma kluczowe znaczenie dla poprawy sytuacji biedniejszych regionów, miast, małych i średnich firm, ale także dla branży rolnej, dla nauki, studentów, jak też służby zdrowia.

Parlament Europejski już teraz sygnalizuje problem i oczekuje od Komisji Europejskiej przedstawienia planu awaryjnego dotyczącego wieloletniego budżetu UE do połowy czerwca. Miałby on zawierać rozwiązania chroniące odbiorców środków unijnych przed potencjalnym fiaskiem negocjacji w sprawie nowej perspektywy finansowej. W istocie Rada Europejska – ciało skupiające szefów państw unijnych i dominujące w pracach nad unijnym budżetem – kilkakrotnie przedłużyła już termin osiągnięcia porozumienia politycznego, co zmniejszyło de facto możliwość zapewnienia płynnego przejścia z obecnych na przyszłe ramy finansowe. W ostatnich dniach pięć głównych grup politycznych PE porozumiało się w sprawie rezolucji dotyczącej nowego wieloletniego budżetu i planu ożywienia gospodarczego. Podpisali się pod nią liderzy i europosłowie Europejskiej Partii Ludowej (EPL), Socjalistów i Demokratów, grupy Odnowić Europę, Zielonych oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Chodziło im o to, żeby mieć zdecydowaną większość, żeby pokazać KE, że Parlament Europejski nie jest podzielony w tej sprawie. Rezolucja podkreśla, że PE powinien być włączony w proces decyzyjny dotyczący zarządzania ogromnymi środkami funduszu na rzecz ożywienia gospodarczego. Co istotne, posłowie do Parlamentu Europejskiego pochodzą ze wszystkich regionów Europy. Są w stałym, bezpośrednim kontakcie z obywatelami, z przedsiębiorcami, mają wiedzę o tym co się dzieje na miejscu, również w czasie koronakryzysu. To ważny czynnik determinujący debatę o przyszłym budżecie.

Europosłowie chcieliby przedłużyć o rok lub dwa obecnie działające programy i skupić je na redukowaniu skutków gospodarczych pandemii. Parlament Europejski domaga się najwyższych ze wszystkich instytucji UE wydatków – budżetu na lata 2021-2027 odpowiadającego 1,3 % połączonego Dochodu Narodowego Brutto (DNB) państw członkowskich. Socjaliści, Zieloni, Odnowić Europę i EKR domagali się biliona euro, który miałby być zapewniony w formie grantów dla państw członkowskich. Te pomysły wymagają inicjatywy ze strony KE, która na razie nie ma takich planów. Brak zgody EPL – najsilniejszej frakcji w europarlamencie.

Unijna pragmatyka prawdopodobnie ostatecznie zwycięży. Na dziś sytuacja wygląda jednak tak, że polityczne spory w Brukseli poważnie blokują zarówno prace nad ogólnoeuropejskimi programami i koncepcje ich kontynuacji od stycznia przyszłego roku, jak też działania zmierzające do formułowania regionalnych programów operacyjnych i innych instrumentów finansowania polityki regionalnej – także w Polsce. Raczej prędzej niż później stanie się to realnym problemem w funkcjonowaniu samorządu, a więc i całego państwa.