Tereny wiejskie, zwłaszcza te oddalone od większych miast coraz bardziej się wyludniają. Prognozy rozwoju tej sytuacji są bardzo negatywne, ale można jeszcze ten trend odwrócić, o ile odpowiednie działania zaczną się już teraz. Do takich wniosków doszli uczestnicy wideokonferencji „Demografia terenów wiejskich: Jak powstrzymać emigrację do miast?” zorganizowanej przez EURACTIV.pl pod honorowym patronatem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Na obszarach wiejskich w Polsce mieszka obecnie około 15 mln ludzi. Ale średni poziom ich życia jest niższy niż w miastach. Wiążą się z tym m.in. niższe niż na obszarach miejskich zarobki czy wyższe bezrobocie. Problemem jest także gorsza dostępność do infrastruktury zarówno komunikacyjnej, jak i telekomunikacyjnej.
Przekłada się to na rosnące wyludnianie się terenów wiejskich, które opuszczają zwłaszcza ludzie młodzi, a ci, którzy zostają często borykają się z samotnością. I choć w ostatnich trzech dekadach liczba ludności wiejskiej wzrosła, to jednak większość gmin wiejskich czy wiejsko-miejskich cechuje ujemne saldo migracyjne.
Dzieje się tak ponieważ na wieś wyprowadzają się głównie mieszkańcy wielkich miast, którzy kupują bądź budują domy w gminach na obrzeżach dużych ośrodków miejskich. Mimo dziesiątków miliardów euro wydanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat na polityki konwergencji terytorialnej, diagnozy dotyczące problemowych obszarów wiejskich w Polsce w znacznym stopniu pozostają aktualne. Dochodzą jednak nowe wyzwania, a wśród nich depopulacja i wiążące się z nią starzenie się społeczeństwa. Dzieje się tak zresztą nie tylko w Polsce, ale w wielu miejscach w Europie.
W wielu krajach UE przeciętny rolnik to de facto emeryt
Jedną z przyczyn tych zjawisk jest upadek tradycyjnego rolnictwa przy jednoczesnej jego komercjalizacji i powiększaniu się gospodarstw oraz ich uprzemysłowieniu. A ich skalę pokazują dane – w 2015 r. 28 proc. ludności Unii Europejskiej mieszkało na obszarach wiejskich, ale w 2020 r. odsetek ten spadł do 21 proc.
Komisarz ds. rolnictwa i rozwoju wsi Janusz Wojciechowski zapewnił, że Komisja Europejska problem dostrzega i ujmuje go choćby w opracowywanej właśnie strategii rozwoju wsi do 2040 r. „Jesteśmy na końcowym etapie tych prac. Ten strategiczny dokument będzie opublikowany do czerwca. Tam opisane będą działania, jakie podejmiemy, aby przeciwdziałać problemom demograficznym na wsi. Depopulacja wsi to jest bowiem zjawisko ogólnoeuropejskie, choć występuje w Europie z różnym nasileniem” – mówił przedstawiciel KE.
Podkreślił, że zjawisko polegające na tym, że wieś typowo rolnicza się wyludnia, a ta podmiejska zyskuje mieszkańców, jest widoczne w wielu państwach członkowskich. „Obserwujemy znikanie małych gospodarstw rolnych. W latach 2005-2015 liczba takich gospodarstw spadła z 14 mln do 10 mln. Społeczność rolnicza w Europie starzeje się. To jest właściwie najstarsza grupa zawodowa w UE. Średni wiek europejskiego rolnika to jest znacznie powyżej 50 lat. Są takie kraje jak Portugalia, gdzie ponad połowa rolników jest w wieku powyżej 65 lat. Gospodarstwa rolne prowadzą więc emeryci” – podkreślił Janusz Wojciechowski.
Polska pod względem wymiany pokoleniowej w rolnictwie nie wygląda źle. Jesteśmy w grupie zaledwie trzech krajów, gdzie odsetek najstarszych rolników, a więc takich w wieku powyżej 65 lat jest mniejszy niż 10 proc., a odsetek najmłodszych rolników, a więc takich poniżej 35 lat jest wyższy niż 10 proc. Pozostałe kraje tej grupy to Austria i Niemcy.
„Ale to oczywiście nie znaczy, że sytuacja w Polsce jest dobra. Ona jest zła w całej UE. Wymiana pokoleniowa w rolnictwie musi być wzmocniona, bo zjawiska dziejące się w rolnictwie mają niewątpliwy wpływ na trendy demograficzne na wsi. Musi przedstawić odpowiednią ofertę tym, którzy znikają” – powiedział unijny komisarz.
Wciąż nie udało się zmienić trendów demograficznych na wsi
Jednym z największych problemów polskiej wsi jest emigracja do miast ludzi młodych, tych w wieku produkcyjnym. Wyjeżdżają oni, bo nie widzą dla siebie szans, a poszukują możliwie dobrze płatnej pracy czy lepszego wykształcenia. Minister rolnictwa i rozwoju wsi Grzegorz Puda zwrócił uwagę na to, że zjawisko odpływu młodych ludzi ze wsi zaczęło się już w latach 70. XX wieku, a nasilone jest od lat 90.
„Wciąż nie udało się nam tego trendu w sposób istotny zmienić. Ukierunkowanie środków ze Wspólnej Polityki Rolnej na duże gospodarstwa pozbawiło małych przedsiębiorców rolnych zaplecza surowcowego i uzależniło ich od dostaw surowców i półproduktów od dużych koncernów. Z produkcji towarowej rezygnują więc małe i średnie gospodarstw rodzinne. Dotychczasowa WPR za to odpowiada, bo sprzyjała przejmowaniu ziem od małych gospodarstw przez duże. Chcemy to zmienić w nowej WPR” – zapewnił polski minister.
Jak dodał, na terenach wiejskich występuje pewna koncentracja ludności. „Ale niestety ta koncentracja występuje w pobliżu największych ośrodków miejskich. Wiemy, że w czasach pandemii COVID-19 wiele osób szukało działek poza miastem, a szukało ich także na terenach wiejskich. Ale jednocześnie coraz bardziej widoczne stały się problemy na linii styku miasto-wieś” – powiedział Grzegorz Puda.
Zwrócił przy tym uwagę na to, że rodzi to nieznane dotąd problemy. „Często podaję przykład sytuacji, w której rolnik został ukarany, bo piejący rano kogut przeszkadzał nowemu mieszkańcowi. Takich sytuacji na terenach wiejskich być nie może. My musimy dbać o interes rolników, dla których ziemia jest naturalnym ekosystemem i naturalnym środowiskiem życia oraz pracy” – mówił szef resortu rolnictwa.
Zwrócił przy tym uwagę, że tereny wiejskie położone blisko miast tracą funkcje rolnicze. „Stają się terenami dla odpoczynku, dla spędzenia wolnego czasu albo – co uważam za najsmutniejsze – stają się po prostu sypialniami dla wielkich miast. Ich mieszkańcy pracują w mieście, funkcjonują przez większość dnia w mieście i bardzo często korzystają z infrastruktury miejskiej” – podkreślił Grzegorz Puda. Dodał, że mimo tego mieszkańcy terenów wiejskich muszą mieć zapewnione te same usługi związane z edukacją, ochroną zdrowia czy telekomunikacją co mieszkańcy miast. Jego zdaniem powinno to być jednak finansowane nie z WPR, ale z Polityki Spójności.
Polska wieś będzie się starzeć coraz szybciej
Prof. Monika Stanny, dyrektorka Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk zwróciła natomiast uwagę na to, że powinno się przede wszystkim szukać odpowiedzi na pytanie o to dlaczego ludzie opuszczają wieś.
„A dzieje się tak, bo chcą poprawić swój byt. Dziś główną przyczyną migracji jest po prostu brak pracy. Jeżeli wieś jest związana z rolnictwem i jeżeli struktura funkcjonalna jest uzależniona od funkcji rolniczej, to jest to czynnik wypychający ludność – szczególnie młodą – z obszarów wiejskich” – powiedziała.
Według dyrektor IRWiR PAN należy dążyć do dywersyfikacji struktury gospodarczej obszarów wiejskich tak, aby ta ludność, która nie jest związana z rolnictwem, miała inne możliwości zarobkowe. „A mówimy tu aż o 70 proc. mieszkańców terenów wiejskich. Aż taki odsetek z nich to tzw. ludność bezrolna” – podkreśliła prof. Stanny.
W ostatnich 30 latach zaludnienie na wsi wzrosło aż o ¼ w tych gminach wiejskich, które wchodzą w tzw. obszary funkcjonalne dużych miast. Ale w ujęciu ogólnokrajowym aż 7 na 10 gmin zanotowało ubytek ludności. „Nie jest to związane tylko z migracją ze wsi do miast, ale również ze zmniejszającym się przyrostem naturalnym. Te charakterystyczne kiedyś dla wsi wskaźniki wysokiego przyrostu naturalnego, które rekompensowały ubytek migracyjny zaczęły się od początku XXI w. zbliżać do wskaźników miejskich i z nimi zrównywać” – wyjaśniła ekspertka.
Potwierdziła również, że nie jest to problem tylko polski czy tylko europejski, ale wyzwanie globalne. „Proces starzenia się społeczności wiejskiej w Polsce nie jest tak szybkie jak w krajach zachodnioeuropejskich, ale jego tempo w najbliższych latach, do 2050 r., będzie w Polsce jednym z największych, a szczególnie na tle innych krajów naszego regionu” – zaznaczyła prof. Stanny.
Problemem jest także to, że kobiety częściej niż mężczyźni opuszczają wieś i podejmują w mieście edukację bądź pracę. Statystycznie na wsi na 100 mężczyzn przypada 101 kobiet, ale na obszarach, gdzie w kierunku miast odpływa więcej mieszkańców wsi, widać wyraźnie, że kobiet jest mniej.
To z kolei utrudnia mężczyznom pozostającym na wsi znalezienie żon lub partnerek i założenie rodziny, a potem przekłada się na niższy potencjał demograficzny wsi. Powstało nawet zjawisko tzw. nadwyżki starzejących się kawalerów, co utrudnia im jeszcze wejście w związek.
Mobilność jest korzystna, dopóki nie prowadzi do depopulacji danych obszarów
Obszary wiejskie zajmują 93 proc. terytorium Polski. „One więc należą do nas wszystkich nawet jeśli mieszkamy w miastach. Bo tam są zasoby naturalne, tam są miejsca wypoczynku oraz bardzo ważne elementy dla całej gospodarki” – podkreślił prof. Jerzy Wilkin, kierownik Zakładu Integracji Europejskiej w IRWiR PAN.
Według eksperta, wydawane od 20 lat raporty o stanie wsi pokazują, że „nastąpił znaczący awans terenów wiejskich”. „One przestały być tzw. gorszym światem. Różnice między życiem na wsi i w mieście – zwłaszcza od momentu wstąpienia Polski do UE – wyraźnie się zmniejszyły. Dotyczy to dochodów, luki edukacyjnej, luki infrastrukturalnej czy innych spraw. Różnice oczywiście dalej są znaczące. Dla niektórych obszarów są nawet bolesne, ale 80 proc. obecnych mieszkańców już nie marzy o tym, aby się przenieść do miasta, a w czasie pandemii COVID-19 bardzo wzrosło zainteresowanie zamieszkaniem poza miastami” – mówił prof. Wilkin.
Podkreślił przy tym, że „mobilność jest pozytywną cechą”. „To ona jest jednym z czynników rozwoju. Sukces odnoszą dziś przede wszystkim ludzie mobilni, którzy szukają lepszej pracy, lepszego życia i społecznego awansu” – stwierdził.
Prof. Wilkin zastrzegł jednak, że ta mobilność ma także negatywny wpływ, jeśli doprowadza do depopulacji jakichś terenów lub znikania dużej części jakichś konkretnych grup społecznych lub wiekowych, na przykład kobiet czy ludzi młodych. „Bo to powoduje swoiste zamieranie niektórych obszarów wiejskich. A to bardzo poważny problem” – podkreślił ekspert.
Ściana Wschodnia w Polsce ma największy kłopot demograficzny
Podczas webinaru szczegółowo przeanalizowany został przypadek województwa podlaskiego, w którym trend wyludniania się terenów wiejskich, zwłaszcza położonych z dala od większych ośrodków miejskich jest szczególnie widoczny. Jak wyjaśniała dr hab. Dorota Wyszkowska, zastępca dyrektora Urzędu Statystycznego w Białymstoku oraz pracownik naukowy Uniwersytetu Białostockiego, depopulacja dotyczy zarówno gmin wiejskich, jak i wiejsko-miejskich.
„Na 118 gmin, które mamy w województwie, aż 78 zanotowało w okresie 2010-2019 spadek liczby ludności. W całym województwie liczba ludności zmniejszyła się o nieco ponad 2 proc., natomiast według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego, które obejmują okres do 2030 r., ten proces będzie się istotnie pogłębiał” – powiedziała ekspertka.
Jak jednak zastrzegła, „prognoza jest tylko prognozą i wcale nie musi się sprawdzić, jeśli zostaną zahamowane pewne niekorzystne tendencje w zakresie przyrostu naturalnego i migracji.” „Spośród 10 gmin, które według prognoz odnotują w Polsce największy ubytek liczby ludności, aż 6 jest właśnie z terenu województwa podlaskiego. I niestety są to gminy wiejskie. Najmocniej ucierpi południowo-wschodnia część województwa. Są to gminy wiejskiej położone przy granicy z Białorusią i są to gminy, które w ostatniej dekadzie odnotowały spadek liczby ludności o blisko 20 proc. A perspektywy nie są dobre, bo jedna z naszych gmin – Dubicze Cerkiewne – ma zaprognozowany dalszy spadek o 25 proc.” – podkreśliła dr hab. Wyszkowska.
Prowadząca ekologiczne gospodarstwo rolne w gminie Hanna w powiecie włodawskim w północno-wschodniej części województwa lubelskiego Monika Styczek-Kuryluk, potwierdziła, że podobne tendencje są obserwowane także w okolicy, w której mieszka. Zwróciła szczególną uwagę na znikanie małych i średnich gospodarstw rodzinnych.
„Spada też w każdym kolejnym pokoleniu liczba dzieci. Nie ma już właściwie takich wielodzietnych rodzin jak 30-40 lat temu. Czwórka-trójka dzieci to obecnie absolutne maksimum także na wsiach” – mówiła. Pochwaliła Komisję Europejską za zapowiedzi działań na rzecz dalszej poprawy warunków życia na wsi, a ministerstwo za zauważenie kwestii uzależnienia małych gospodarstw od dużych koncernów jako dostawców surowców czy półproduktów.
„Chodzi nie tylko o kwestię hodowli przemysłowej, która jest palącym problemem. Chodzi także o kwestię sprzętu, którym rolnicy posługują się na co dzień. Minęły już czasy orania koniem w polu. Używamy maszyn, które są skuteczne, ale także ciężkie i często bardzo drogie. Niestety po wejściu Polski do UE ceny maszyn poszybowały w górę. Rolnicy oczywiście dostali dofinansowania, ale ceny maszyn wciąż są nieproporcjonalnie wysokie. Ale uzależnienie od koncernów wynika z tego, że niegdyś rolnicy byli w stanie naprawiać takie maszyny sami lub z pomocą lokalnych warsztatów, co tworzyło dodatkowe możliwości zarobkowania na wsi, obecnie muszą szukać pomocy w specjalistycznych i drogich serwisach” – mówiła Monika Styczek-Kuryluk.
Uczestnicy debaty zgadzali się, że należy za wszelką cenę dążyć do odwrócenia negatywnych trendów demograficznych na obszarach wiejskich, ponieważ będzie to mieć pozytywny wpływ na całą gospodarkę i całe społeczeństwo. Wyrażano także optymizm, że może się to udać, o ile znajdą się na to odpowiednie środki unijne i budżetowe.