Kryzys dotknie gospodarki, pozostawi ślad na edukacji prowadzonej w nienaturalnych warunkach, zmieni życie prywatne i społeczne. Już dziś wpływa na stosunek do państwa, zresztą niejednoznacznie, stosownie do wielu okoliczności i indywidualnych doświadczeń. Bardzo jednak możliwe, że jego zbiorową ofiarą padną samorządy obarczone nie tyle kosztami ekonomicznymi, co groźbą utraty kapitału zaufania. 

Wypadki toczą się z ogromną dynamiką. Nie nadążają za nimi obywatele doświadczający kolejnych ograniczeń i coraz bardziej zatroskanych o przyszłość swoich rodzin. Tym bardziej trudno o spokój w poczynaniach władz działających – jak się wydaje – po omacku, rozdartych między różnorodnymi intencjami i uwarunkowaniami. Co jednak najważniejsze, konsekwencje decyzji podejmowanych w tym wrażliwym czasie będziemy odczuwać jeszcze długo, także w wymiarze regionalnym.

Najpoważniejsze skutki będą polegać na pogłębieniu się deficytu zaufania do państwa. Już obecnie jest ono nadzwyczaj często widziane jako sfera realizacji partykularnych interesów i personalnych rozgrywek, kontynuowana jest w zbiorowym odbiorze społeczna tradycja odczuwania względem niego swoistej obcości. Jeśli nawet u władzy są „nasi”, to państwo jako całość nosi znamiona struktury zewnętrznej względem społeczeństwa, opresanta czy co najmniej uciążliwego bagażu instytucjonalnego związanego z kosztami niewspółmiernymi do odnoszonych przez obywateli korzyści. Nie nauczyliśmy się wciąż jako naród utożsamiania państwa z Polską i doceniania jego wartości, zarówno w wymiarze materialnym, jak i symbolicznym. Doraźnie i emocjonalnie reagujemy na zagrożenie poszukiwaniem schronienia pod parasolem i autorytetem władzy. Efekt nazywany w Stanach Zjednoczonych „round the flag” (skupienia wokół flagi – czyli mechanizmów państwa – w godzinie próby) dostrzegany jest także w realiach Polski. Jeśli nawet na co dzień względnym szacunkiem otaczamy symbole, nie ma to jednak wiele wspólnego z trwałym przywiązaniem do systemu instytucjonalnego jako emanacji państwa.

To dość powszechna obserwacja. Co gorsza, niska wartość instytucji publicznych w oczach ich klientów przenoszona jest na inne mechanizmy władzy, a przez to wpływa na degradację wspólnot regionalnych i lokalnych, tych najbliższych mieszkańcom. Ograniczone uprawnienia samorządów, ich niskie budżety i wciąż dopiero dokonująca się – w wielu dziedzinach – profesjonalizacja funkcjonowania, w czasie próby są konfrontowane z rozwiniętymi oczekiwaniami mieszkańców. Efekt często nie może być doskonały, państwo traci w oczach swych obywateli kolejne punkty. I symptomów odwrotu od tej sytuacji nie widać, wystarczy spojrzeć na zarobki pracowników samorządu i skonfrontować je z tym, co oferuje rynek. Stopniowo dochodzi do selekcji negatywnej i stygmatyzacji zbliżonej do tego, co w pewnym okresie stało się też udziałem pracowników oświaty.

Z nadchodzącym nieuchronnie kryzysem gospodarczym bezwzględnie wszystkie kategorie władz będą musiały radzić sobie wspólnie. Już dziś dostępne okazują się rozwiązania w zakresie zarzadzania środkami unijnymi, w tym regionalnymi programami operacyjnymi, które wymagają wspólnego punktu widzenia, a nawet konsolidacji wysiłków. Póki co nie widać, by świadomość tego faktu ulegała wzmocnieniu, delikatnie rzecz ujmując w wielu obszarach napięta sytuacja raczej wyostrza narastające animozje. Nie widać przy tym przekonujących przesłanek przemawiających za nadzieją, że walka z epidemią będzie służyła budowie pozycji lokalnej i regionalnej administracji jako sprzymierzeńca i bliskiego ludziom, przyjaznego oręża państwa. Okazja ku temu jest bardzo dobra, nawet w warunkach frontowych jest wiele do zrobienia, by dla dobra ogółu wypracować sprawne mechanizmy działania budujące autorytet administracji jako ostoi i gwaranta bezpieczeństwa. Możemy też zostawić sprawy swojemu biegowi i czekać na czas spokoju i …..rozliczeń? Trudno powiedzieć, czy będziemy wtedy skłonni stwierdzić, że w chwili próby „państwo się sprawdziło”. Z całą pewnością zaś część odpowiedzialności spadnie na samorząd, nawet jeśli jest on jedynie ofiarą podejmowanych zupełnie gdzie indziej decyzji. Dlatego też o obronę zaufania warto zabiegać już teraz, niezależnie od przekonań o zakresie własnych kompetencji.