Po takiej informacji Ławrow odwołał swój przyjazd do Berlina, a o tym jak w Moskwie zostały przyjęte informacje napływające z niemieckiej stolicy niech świadczy jego wypowiedź dla rosyjskiego kanału telewizyjnego RTV 1. Powiedział w nim, że „gdyby nie było Nawalnego to Niemcy wymyśliliby coś innego w charakterze powodu”, dodał przy okazji, że „zachodni partnerzy patrzą na nas z wyższością” i tego rodzaju przeświadczenie o własnych przewagach już doprowadziło, w historii Europy do opłakanych rezultatów. Zdenerwowanie rosyjskiego ministra można zrozumieć, bo niemal w tym samym czasie o odwołaniu swej od dawna planowanej moskiewskiej wizyty poinformował prezydent Macron, a na dodatek w Niemczech rumieńców nabiera dyskusja na temat celowości kontynuowania projektu Nord Stream 2.
W Moskwie zaczynają uważać, że otrucie Aleksandra Navalnego doprowadzi do gruntownej zmiany stosunku kolektywnego Zachodu, przede wszystkim Niemiec, do Rosji i skończyć się może w efekcie pewna polityczna epoka, która zaczęła się wraz ze zjednoczeniem Niemiec i z nadaniem rosyjsko – niemieckiemu dialogowi specjalnego statusu. Konstantin Kosaczew, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych izby wyższej rosyjskiego parlamentu powiedział w stacji radiowej Echo Moskwy, że ślady pozwalające stwierdzić, iż rosyjski opozycjonista otruty został substancją Noviczok, albo zostały podrzucone już na terenie Niemiec (np. na ubraniu) albo wręcz ekspertyzy zostały sfałszowane. Koronnym dowodem na poparcie tej tezy jest fakt, iż niemieccy lekarze nie chcą współpracować ze specjalistami z Rosji. Na to, że nie są przestrzegane rosyjskie procedury w tym zakresie uskarżał się również minister Ławrow.
Mamy zatem do czynienia z lansowaną w Rosji, i to przez polityków z pierwszych stron gazet, z „teorią spisku”. Jest ona kolportowana, po to aby uzasadnić powody zmiany charakteru relacji niemiecko – rosyjskich, które, jak powiedział prorosyjski niemiecki politolog Aleksander Rar, często wypowiadający się dla rosyjskich mediów są obecnie „bliskie katastrofie”. Prócz sprawy Navalnego na obecny kryzys, w jego opinii, ma również wpływ to co się dzieje na Białorusi oraz fakt, że Kreml popiera Łukaszenkę. Rar mówi jeszcze inną interesującą rzecz, ubolewając przy tym, bo to zadeklarowany zwolennik bliskiej współpracy Niemiec i Rosji, nad obecnym fatalnym stanem dwustronnych relacji. Otóż jego zdaniem 15 lat kanclerz Merkel to nie tylko brak „chemii” między nią a Putinem, ale w gruncie rzeczy brak niemieckiej strategicznej polityki na Wschodzie, co w praktyce oznacza, że kto inny kształtuje, albo współkształtuje linię Berlina.
Co ciekawe, podobny pogląd, na temat kryzysu w niemiecko – rosyjskich relacjach formułuje Dmitrij Trenin, dyrektor moskiewskiego Centrum Carnegie, analityk o zupełnie odmiennym od Rara ciężarze gatunkowym i znaczeniu. W jego opinii kończy się właśnie, na naszych oczach, to co określane było mianem Ostpolitik, czyli polityki będącej próbą budowy specjalnej, pragmatycznej, skoncentrowanej na szukaniu obopólnych korzyści płaszczyzny współpracy między obydwoma krajami. Niemcy, w jego opinii, nie chcą być już rzecznikiem Rosji w Europie, nie chcą rozumieć i tłumaczyć geostrategicznych planów Kremla, nie mają chęci wgryzać się w tajniki „rosyjskiej duszy” i nie liczą na wielkie korzyści będące wynikiem politycznej bliskości między Berlinem a Moskwą. „Na poziomie retoryki – ocenia Trenin – oznacza to fundamentalny sprzeciw wobec polityki zagranicznej i wewnętrznej Kremla, ostrą krytykę pewnych konkretnych kroków Moskwy i wielką solidarność w tym sensie z krajami Europy Wschodniej. Na poziomie ekonomicznym wielu spodziewa się porzucenia projektu gazociągu Nord Stream 2. W każdym razie wydaje się, że era dużych rosyjsko-europejskich projektów energetycznych dobiegła końca. Na szczeblu dyplomatycznym prawdopodobne jest znaczne ograniczenie oficjalnych kontaktów i być może zawieszenie dialogu na najwyższym szczeblu.”
Innymi słowy, zdaniem niektórych rosyjskich, ale również niemieckich analityków na naszych oczach następują zmiany tektoniczne w europejskiej polityce. Tym bardziej, że jak argumentuje Trenin, Moskwa nie spodziewała się takiego zwrotu w Berlinie i teraz najprawdopodobniej odpowie w typowy dla siebie sposób – zamrażając relacje i zamykając się w sobie. Skutkiem tego może być śmierć tzw. Formatu Mińskiego i prób porozumienia się w kwestii pokoju na wschodzie Ukrainy oraz nieliczenie się z Europą w sprawie rozwiązania kryzysu białoruskiego. W opinii Trenina szereg afer szpiegowskich ostatnich lat z udziałem Rosji w wielu krajach europejskich doprowadziło do sytuacji, że obecnie Moskwa praktycznie nie ma już w stolicach starego kontynentu przyjaciół, czy choćby polityków neutralnie do niej nastawionych. Dziś w jego opinii gra o pozycję Rosji w Europie jest już w gruncie rzeczy przegrana, a Moskwa jest obecnie w głębokiej defensywie walcząc o to „jakiego sąsiada będzie miała w okolicach Smoleńska”. W takich realiach nie ma co liczyć na przełom i trzeba się godzić z faktem, że politykę wschodnią Niemiec kształtowali będą Polacy albo Litwini. Trenin również jest zdania, choć swą opinię formułuje w sposób mniej dosadny niźli Kosaczew, że zarówno sprawa Skripala, jak i obecnie Navalnego wybuchały w kluczowych z punktu widzenia relacji Rosja – Europa, momentach. Pierwsza, kiedy szereg państw europejskich formułować zaczęło publicznie poglądy, że antyrosyjskie sankcje być może nie spełniają swojej roli, druga obecnie, w złożonej w związku z pandemią, zmianami na europejskim rynku energetycznym i kryzysem na Białorusi, sytuacji. W obydwu przypadkach doprowadziło to do znaczącego pogorszenia pozycji Rosji w Europie i tych rosyjskich sił politycznych, które za poprawą relacji z Europą się opowiadały. Teraz, w jego opinii, „trzeba przeczekać”. Jak długo i kiedy znów będzie można liczyć na europejsko – rosyjski reset, nie wiadomo.