Tomasz Augustyn

Przemysł napędza gospodarkę, czy zatem ze słabym napędem Pomorze Zachodnie może być konkurencyjne? Jakie jest nasze miejsce i głos w dyskusji o przyszłości europejskiego wzrostu?

Powrót do przemysłu stanął przed kilku laty w centrum debaty o przyszłości europejskiej gospodarki i jej szans na zachowanie konkurencyjności oraz zapewnienia dobrobytu mieszkańcom kontynentu. W nowym kontekście temat wraca wobec wyzwań związanych z wojną Rosji przeciw Ukrainie, w szczególności w związku z pytaniami o zdolność do zwiększania produkcji wojskowej. Pojawia się wiele innych wątków, w tym związane ze sztuczną inteligencją, która otwiera nowe możliwości i każe na nowo przemyśleć przyszłość przemysłu. Trudno wobec tego wszystkiego przeć się wrażeniu, że w Polsce debata o przemyśle i związanych z nią zmianach paradygmatu gospodarczego jest w powijakach. Co gorsza, milczenie dotyczy również roli i znaczenia Pomorza Zachodniego w uruchomieniu nowych perspektyw produkcji przemysłowej – a bez tego mocno problematyczne stają się długofalowe perspektywy regionalnej gospodarki.

Problemy przemysłowe w Europie wynikają z szerszych obaw o ogólną kondycję gospodarczą strefy euro, a zwłaszcza gospodarki niemieckiej. Według Banku Światowego udział przemysłu w całkowitym PKB UE spadł z 28,8% w 1991 r. do zaledwie 23,5% w 2022 r., ostatnim roku, dla którego dostępne są dane. W tym samym okresie udział usług w całkowitym PKB wzrósł z 59% do 64,8%. Według wstępnych danych Eurostatu za miniony rok gorzej pod względem wielkości produkcji przemysłowej radziły sobie kraje strefy euro (spadek o 6,6 procent) niż ogółem w Unii Europejskiej, gdzie w skali roku przemysł skurczył się o 5,5 proc. Polska należy do licznej grupy krajów UE, gdzie spadek produkcji rok do roku jest na poziomie około 1 proc. Pod tym względem plasuje się w połowie stawki. Najlepiej wypada Grecja, gdzie dynamika wzrostu jest dwucyfrowa, dobrze radziły sobie także Dania czy Słowacja. Potężne tąpnięcie miało miejsce w Irlandii (34 proc.). Około 10 proc. zjazd zanotowały także Estonia, Holandia i Belgia. W lutym Komisja Europejska obniżyła swoją prognozę wzrostu dla strefy euro na 2024 rok z 1,2% do 0,8%. Rewizja nastąpiła zaledwie dzień po tym, jak Niemcy obniżyły własną prognozę PKB na 2024 r. z 1,3% do 0,2%, a niemiecki minister gospodarki Robert Habeck określił kondycję gospodarki kraju jako „dramatycznie złą”. Na początku miesiąca Europejski Bank Centralny opublikował jeszcze bardziej pesymistyczną prognozę dla strefy euro, obcinając prognozę wzrostu na 2024 rok z 0,8% do 0,6%.

Obecne kiepskie nastroje związane są dość bezpośrednio z konsekwencjami wojny i jej reperkusjami na globalnych rynkach. Według danych Eurostatu w styczniu produkcja przemysłowa w UE spadła w relacji rok do roku o 5,7%. Niemcy, największa gospodarka Unii Europejskiej, przed wojną w dużym stopniu uzależniona od taniej rosyjskiej energii, odnotowały spadek o 5,4%. Martin Brudermüller, dyrektor generalny niemieckiego giganta chemicznego BASF, wyraził w ostatnich dniach na spotkaniu z dziennikarzami opinię, że  w wyniku utrzymujących się wysokich cen energii udział produkcji przemysłowej w PKB Unii Europejskiej będzie drastycznie spadał, szczególnie w przypadku energochłonnych gałęzi przemysłu, w tym przemysłu chemicznego, produkcji cementu, stal i kilku innych segmentów. Miesiąc wcześniej prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde stwierdziła, że ​​niemiecki model gospodarczy oparty na produkcji wymaga „przebudowy”.

Analitycy dostrzegają trend polegający na wysoce prawdopodobnym przenoszeniu działalności energochłonnych gałęzi przemysłu, takich jak sektor chemiczny, do Chin lub Stanów Zjednoczonych, gdzie mogą korzystać z niższych cen energii. Sam Brudermüller zaledwie osiem miesięcy po inwazji Rosji zapowiedział , że BASF „na stałe” zmniejszy wielkość swojej fabryki w Ludwigshafen na południe od Frankfurtu. Ograniczając produkcję w Niemczech BASF buduje obecnie zakład petrochemiczny o wartości 10 miliardów euro w Zhanjiang, w prowincji Guangdong w południowo-wschodnich Chinach. To największa inwestycja w historii liczącej 158 lat firmy. BASF wytwarza szereg produktów, w tym kleje, rozpuszczalniki i nawozy, które odgrywają kluczową rolę w łańcuchach dostaw wielu firm.

Kryzys energetyczny rozlał się po całej Europie i z czasem jego skutki zaczynały być coraz bardziej odczuwalne dla przemysłu. Apogeum był sierpień 2022 r., gdy ceny gazu w holenderskim hubie TTF zaczęły zbliżać się do 340 euro za MWh, a ceny energii na TGE przebiły pułap 1500 zł za MWh. W kolejnych krajach – w tym w Polsce – ograniczano lub wstrzymywano pracę hut, zakładów chemicznych czy fabryk ceramiki. Nie obyło się bez zwolnień. Przykładem był choćby Cerrad, jeden z największych polskich producentów płytek ceramicznych, którego ceny gazu zmusiły do wstrzymania pracy niemal połowy linii produkcyjnych. Zwolnienia grupowe objęły 350 osób. Głośno było też o upadku Fabryki Porcelany Krzysztof z Wałbrzycha. Zakłady z 200-letnią tradycją ostatecznie dobił kryzys energetyczny. Kłopoty przemysłu energochłonnego przekładały się też na tak nieoczywiste konsekwencje jak zagrożenie dla sektora spożywczego oraz producentów piwa. Wszystko przez wstrzymanie pracy instalacji nawozowych, co wpłynęło na brak surowców do produkcji ciekłego CO2 i suchego lodu.

Wobec takich doświadczeń Unia Europejska dąży do pogodzenia konkurencyjności gospodarki – w tym przemysłu – z przestawianiem ich na nowe tory, w szczególności odpowiadające nowym standardom środowiskowym. Stało się to jednym z motywów ostatnich wystąpień  Ursuli von der Leyen kończącej swoją pierwszą kadencję na czele Komisji Europejskiej i ubiegającej się o reelekcję. Zapowiedziała ona kilka inicjatyw mających rozwiać obawy europejskiego przemysłu. W lutym 2023 r. zaprezentowany został przemysłowy Zielony Ład  aby „zapewnić środowisko bardziej sprzyjające zwiększaniu zdolności produkcyjnej UE w zakresie technologii i produktów o zerowej emisji netto wymaganych do sprostania ambitnym europejskim wymaganiom klimatycznym celów”. Komisja Europejska sformułowała cel redukcji emisji o 90% do 2040 r. Obecnie konkurencyjność przemysłowa znalazła się w centrum uwagi Brukseli za sprawą nowych inicjatyw, w tym ustawy o przemyśle zerowym netto i ustawy o surowcach krytycznych. Komisja wraz z belgijską prezydencją Rady UE zwołała w zeszłym miesiącu szczyt branżowy w Antwerpii, podczas którego przedstawiono Deklarację z Antwerpii w sprawie Europejskiego Porozumienia Przemysłowego , wzywając UE do „umieszczenia Porozumienia Przemysłowego w centrum nowego Europejski program strategiczny na lata 2024-2029”. Zielony Ład ma stać się „porozumieniem w sprawie dekarbonizacji przemysłu” z naciskiem na większe zaangażowanie w kwestie związane z konkurencyjnością przemysłu. Deklarację podpisało 527 przedsiębiorstw oraz 171 stowarzyszeń i związków branżowych. Zawiera dziesięciopunktowy plan zmiany Zielonego Ładu, w tym wezwanie do przedstawienia „wniosku zbiorczego mającego na celu podjęcie środków naprawczych w odniesieniu do wszystkich odpowiednich istniejących przepisów UE”, który powinien być pierwszym aktem prawnym drugiej kadencji von der Leyen.

Istotna pozostaje kwestia w jaki sposób prawodawstwo UE może najlepiej zachęcić przedsiębiorstwa do ograniczania emisji, nawet jeśli stoją w obliczu ostrej konkurencji ze strony innych części świata, w których obowiązują mniej rygorystyczne przepisy klimatyczne, takich jak Chiny, Stany Zjednoczone i Indie. Komisja Europejska definiuje cztery filary, na których będzie opierać się nowa strategia: „przewidywalne i uproszczone otoczenie regulacyjne”, „szybki i skuteczny dostęp do funduszy”, nacisk na umiejętności i edukację w zakresie nowych technologii poprzez szkolenia zawodowe i uniwersytety oraz „otwarty handel dla odpornych łańcuchów dostaw.” Zachęcanie przemysłu do redukcji emisji będzie w dużej mierze opierać się na ustawie o przemyśle zerowym netto zaproponowanej przez Komisję w zeszłym miesiącu, co do której w zeszłym miesiącu Parlament Europejski i Rada osiągnęły tymczasowe porozumienie. Rozporządzenie ma na celu pobudzenie przemysłowego wdrażania technologii o zerowej emisji netto niezbędnych do osiągnięcia celów klimatycznych UE, wykorzystując siłę jednolitego rynku do wzmocnienia wiodącej pozycji Europy w dziedzinie ekologicznych technologii przemysłowych. Na mocy porozumienia powstanie jedna lista technologii zero netto, zawierająca kryteria wyboru strategicznych projektów w tych technologiach, które w większym stopniu przyczynią się do dekarbonizacji.

Kolejnym ważnym aktem prawnym wpisanym w tę strategię jest ustawa o surowcach krytycznych, która również została zaproponowana w marcu ubiegłego roku i przyjęta w grudniu . Ma ona na celu zwiększenie i dywersyfikację dostaw surowców krytycznych UE, wzmocnienie obiegu zamkniętego, takiego jak recykling, oraz wspieranie badań i innowacji w zakresie efektywnego gospodarowania zasobami oraz opracowywania substytutów. Materiały znajdujące się na liście krytycznej to lit, magnez, kobalt, miedź i nikiel. Ustawa ta była szczególnie istotna dla branży metalowej. Prawie wszystkie technologie uznane za priorytetowe w ustawie Net Zero Industry Act, takie jak turbiny wiatrowe, systemy fotowoltaiczne, baterie, technologie sieciowe i elektrolizery wodoru, wymagają zwiększonej podaży metali i minerałów. Komisja próbowała również rozwiązać problemy związane z globalną konkurencyjnością za pomocą mechanizmu dostosowania granic pod względem emisji dwutlenku węgla , w ramach którego od 2026 r. rozpocznie się nakładanie opłaty na produkty importowane do UE z krajów o luźnych przepisach klimatycznych.

Wciąż pozostaje wiele niewiadomych dotyczących kolejnej kadencji władz Unii Europejskiej i wdrażanych przez nie koncepcji. Niepewny jest skład polityczny Parlamentu Europejskiego na lata 2024–2029 oraz to, czy Ursula von der Leyen zostanie powołana na drugą kadencję. Tak czy inaczej, kluczowe akty prawne przedstawione pod koniec pierwszej kadencji von der Leyen sygnalizują trwałe ukierunkowanie nacisku na konkurencyjność unijnego przemysłu. Niezależnie od tego, kto dalej będzie sterował europejskim okrętem i jak rozłoży priorytety, podtrzymanie konkurencyjności gospodarki kontynentu będzie kosztowne. Komisja szacuje , że do realizacji Europejskiego Zielonego Ładu i planu REPowerEU potrzebnych jest rocznie około 620 miliardów euro inwestycji publicznych i prywatnych. Aby zrealizować cele ustawy o przemyśle zerowym netto w latach 2023–2030, potrzebne są dodatkowe 92 miliardy euro. Ponadto regularnie identyfikuje się inne luki inwestycyjne, takie jak unijna strategia sieciowa, która przewiduje inwestycje o wartości 450 miliardów euro do 2030 r. w samą infrastrukturę energetyczną. Wiodące zespoły doradcze szacują, że rządy muszą inwestować około 1–1,9% swojego PKB, czyli od 159 do 323 miliardów euro rocznie, aby osiągnąć cele związane ze zmianami klimatycznymi. Europejski Bank Centralny (EBC) stwierdził niedawno , że dodatkowe roczne zielone wydatki publiczne na lata 2021–2030 będą wymagały od 1% do 1,8% PKB UE. Oczekuje się, że większość inwestycji niezbędnych do osiągnięcia europejskich ambicji w zakresie ochrony środowiska i przemysłu będzie pochodzić z sektora prywatnego i musi nastąpić w nadchodzących latach.

Niezbędne jest publiczne zmniejszenie ryzyka inwestycji prywatnych w nowe i czyste technologie. Finansowanie rządowe musi również odgrywać kluczową rolę w pozyskiwaniu inwestycji prywatnych. Wskazują na to doświadczenia z amerykańską ustawą o ograniczaniu inflacji, mającą na celu wywołanie renesansu produkcji w USA. W tym kontekście niepokojące jest to, że państwa członkowskie, których poziom długu publicznego przekracza 90% PKB i podlegają najsurowszym warunkom unijnych reguł fiskalnych, odpowiadają za 40% emisji gazów cieplarnianych w UE. Wbrew tym wyraźnym potrzebom ze wstępnej oceny wynika , że ​​kraje UE muszą w przyszłym roku obciąć swoje budżety o ponad 100 miliardów euro, aby zastosować się do nowych zasad zarządzania gospodarczego, co jeszcze bardziej pogarsza i tak już słabą gospodarkę UE.

Polski przemysł staje wobec wszystkich tych wyzwań ciągnąc za sobą ciężki bagaż przeszłości i starając się wyrównać swoje szanse. W szybkim tempie rozwijał się on w latach 2015-2019, czyli przed wystąpieniem serii szoków podażowych. Następnie zaś, najszybciej spośród gospodarek UE wychodził z recesji spowodowanej pandemią COVID-19. Teraz wykazuje się relatywnie wysoką odpornością na gwałtowne zacieśnienie polityki monetarnej (choć należy zaznaczyć, że realne stopy proc. są w Polsce stosunkowo niskie), kryzys energetyczny i spowolnienie gospodarcze na świecie, zwłaszcza w strefie euro. W grudniu ubiegłego roku wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu spadł po raz pierwszy od czterech miesięcy i nadal się utrzymuje poniżej granicy 50 punktów, która wyznacza recesję. Grudzień przyniósł 22. z rzędu miesięczny spadek wolumenu nowych zamówień – zarówno krajowych, jak i eksportowych – otrzymanych przez polskich producentów. Ta sekwencja spadkowa jest bliska historycznego rekordu – miesiąc dłuższy był okres słabnącego popytu na początku XXI wieku: od września 2000 roku do lipca 2002 roku. Co więcej, tempo spadku liczby nowych zamówień w polskim przemyśle (wynikające m.in. ze słabego popytu z Francji i Niemiec) przyspieszyło po raz pierwszy od czterech miesięcy, co doprowadziło do ostrzejszego cięcia produkcji.

W polskim przemyśle nadal dominuje eksport, a brak nowych zamówień z zagranicy będzie powodował, że w dosyć słabej kondycji wszedł w nowy rok. Wobec spadku produkcji menedżerowie pracujący w przemyśle wychodzą z założenia, że lepiej przyjąć postawę wyczekującą, przez co przykładowo w momencie, w którym pracownicy się zwalniają, nie ma w to miejsce otwieranych nowych rekrutacji. Wobec tego rynek pracy w Polsce jest w tej chwili w fazie pewnej stabilizacji, żeby nie powiedzieć stagnacji. Dobra wiadomość płynąca z polskiego przemysłu jest przynajmniej taka, że w porównaniu z innymi krajami regionu okazał się w minionych latach bardziej odporny na energetyczne perturbacje. Tak wynika z raportu „Kondycja branż energochłonnych w Europie Środkowej i Wschodniej dwa lata po szoku energetycznym”, który opublikował Polski Instytut Ekonomiczny.

Jesteśmy bogatsi w wiele doświadczeń i wciąż dysponujemy pewną dynamika rozwojową oraz potencjałami, które w zmieniających się realiach gospodarczych mogą mieć znaczenie. Te same doświadczenie podpowiadają jednak, że ortodoksyjne obstawanie przy bezwzględnym dogmacie samoregulującego się rynku nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Doceniając w pełni siłę konkurencji nie można zamykać oczu na politykę prowadzona w skali Unii Europejskiej, ani na praktyki protekcjonistyczne i paraprotekcjonistyczne poszczególnych państw. Doceniając inicjatywę, zaradność i skuteczność polskich przedsiębiorców, które były fundamentem polskich przemian, nie można ignorować roli, jaką odgrywa infrastruktura, edukacja, ochrona zdrowia oraz stabilność makroekonomiczna, które zapewnia państwo. Współgrały z tym przynależność do UE, otwarte granice, dostęp do unijnego rynku. Warunki, w jakich działają firmy, nigdy nie są całkowicie niezależne od otoczenia politycznego i gospodarczego. Wyniki globalnych badań zaświadczają, że około dwie trzecie uzyskiwanych w życiu zarobków zależy od kraju, w którym rodzi się dana osoba, a szanse mieszkańców Ameryki Północnej na sukces wielokrotnie przewyższają tych, którzy przychodzą na świat w Afryce. Wynika to także z kultury kreowania rozwoju i budowania konkurencyjności całej gospodarki. Polityka makroekonomiczna musi być aktywnie wykorzystywanym instrumentem w dokonujących się procesach przy zachowaniu prymatu wolnorynkowej konkurencji.

Ten aktywizm powinien posiadać wiele twarzy. Aby uniknąć losu Hiszpanii, która w 2008 r. dogoniła średni unijny poziom dochodu, ale po globalnym kryzysie zaczęła szybko tracić impet, już teraz powinnyśmy inwestować w fundamenty długoterminowego rozwoju — edukację, naukę, innowacje — by po 2030 r. nie znaleźć się w sytuacji Hiszpanii, ale dalej przeć naprzód i zrównać się z najlepszymi. Niezbędne jest szersze wdrożenie automatyzacji i sztucznej inteligencji, co wymagać będzie skierowania polskiej gospodarki na tory jeszcze intensywniejszej transformacji cyfrowej i innowacyjności. Z kraju, w którym 70 proc. energii pochodzi z węgla, możemy stać się krajem bazującym na OZE i energetyce jądrowej, tworząc przy okazji nowe gałęzie przemysłu. Takie zmiany pomogą osiągnąć przewagę konkurencyjną i polepszą warunki, w jakich działają przedsiębiorcy. Coraz więcej międzynarodowych korporacji wymaga od swoich dostawców zielonych certyfikatów, więc Polska powinna dostosować się do tych standardów, co jest uniknione. Nowy impet przedsiębiorczości i inicjatywy w tym zakresie ostatecznie wzmocni nasza pozycję konkurencyjną.

Pozostaje fundamentalne pytanie o to, w jakim stopniu Pomorze Zachodnie zdolne będzie do uczestniczenia w tym sukcesie, w szczególności poprzez udział w przekształceniu przemysłu i przestawieniu go na nowe tory. Na ile region ma ku temu potencjał i w jak sposób może odgrywać aktywną rolę we wprowadzaniu zmian? Czy jest w stanie radzić sobie bez strategicznych decyzji dotyczących tych jego segmentów, które tradycyjnie decydowały o sile zachodniopomorskiej gospodarki? Przyjrzymy się tym zagadnieniom w cyklu kolejnych publikacji Instytutu Studiów Regionalnych. Zapraszamy do ich śledzenia i komentowania.