Mamy za sobą dość długą dyskusję o roli Szczecina na pograniczu polsko – niemieckim, o związanych z tym nadziejach, obawach i szansach. Realne efekty zmian następujących w minionych trzech dekadach dotyczą przede wszystkim częstych i intensywnych wizyt handlowych mieszkańców pobliskich miejscowości niemieckich w szczecińskich placówkach oraz kilkudziesięciu mniej lub bardziej owocnych projektów finansowanych przede wszystkim w ramach wsparcia unijnego. Jest jeszcze pewna ilość nowych znajomości, w pewnym okresie zdynamizował się transgraniczny rynek obrotu nieruchomościami, można wskazać kilka innych obszarów wspólnego działania. To wciąż raczej niewiele jak na tak długi okres, tym bardziej, jeśli na szali położyć wciąż żywe u niektórych obawy o ocalenie polskości Szczecina.

W sferze oficjalnych kontaktów i projektów dojrzewa przede wszystkim koncepcja transgranicznego ośrodka metropolitalnego, wciąż związana przede wszystkim z działaniami o charakterze planowania przestrzennego. Trudno pozbyć się wrażenia, że nie zakiełkowała „polityczna wiara” w zasadność i realność przedsięwzięcia polegającego na faktycznym zbliżeniu społeczności żyjących po obu stronach granicy, a tym bardziej – w nadaniu Szczecinowi szczególnej rangi w ramach tej relacji. Owa „polityczna wiara” nie znajduje wystarczająco mocnego umocowania w społecznym zapotrzebowaniu i publicznej nośności, które stanowiłyby motywację dla wzmożonych wysiłków. W ów odpowiedni silny i znaczący Szczecin rozsiadający się odważnie na polsko – niemieckiej granicy nikt wystarczająco mocno czy też z towarzyszeniem wystarczających prerogatyw jeszcze nie uwierzył.

Pora zatem najwyższy, by decyzyjną determinację oprzeć na właściwych podstawach, a to co nieuchronne i racjonalne wprowadzić w życie. Nie chodzi tu o jakąś szczytną i efektowną, ale niezupełnie praktyczną ideę. Umocowanie Szczecina jako rzeczywistego centrum i ośrodka oddziaływania obszaru transgranicznego stanowi istotny element racji stanu Pomorza Zachodniego i Polski, a przy tym stanowi jedyna drogę do przełamania choćby w części peryferyjnego charakteru niemieckich gmin po drugiej stronie granicy. To najwyższy czas, by wyciągnąć z tych oczywistości praktyczne wnioski i wytyczne do działania.

Uwarunkowania geograficzne i realne przepływy osób i usług są nie do zanegowania. Jeśli tylko w obrębie miasta pojawia się atrakcyjna oferta (handlowa, medyczna, edukacyjna), w naturalny sposób przyciąga mieszkańców z obszaru pogranicza niemieckiego, o ile możliwe jest pokonywanie także bariery językowej. W mniejszym stopniu będą także występowały dążenia do poszukiwania optymalnych rozwiązań (np. mieszkaniowych) i ruchu w przeciwnym kierunku. Taka jest historyczna logika – Szczecin został w tym konkretnym miejscu zbudowany, aby obsługiwać w wymiarze administracyjnym, gospodarczym i społecznym ludność i życie gospodarcze szeroko rozumianego ujścia Odry, bez względu na obecny przebieg granic politycznych. Tylko w ograniczonym stopniu dokonała się od zakończenia II wojny światowej modyfikacja struktury sieci osadniczej. Żaden inny ośrodek o odpowiednim potencjale i funkcjach nie zastąpił miasta w jego oddziaływaniu, to stąd biorą się przede wszystkim deficyty rozwojowe po obu stronach granicy. Decyzja polityczna, jaka zapadła w roku 1945 i była w stanie prowizorium podtrzymywana przez kolejne dziesięciolecia, rozerwała strukturę, której nic dotychczas nie zastąpiło. Zarazem zdobycz terytorialna Polski w postaci włączenia Szczecina w jej obszar została do pewnego stopnia zneutralizowana przez niemożność „oddychania” przez nie drugim, zachodnim płucem, podczas gdy ziemie pozostawione w granicach państwa niemieckiego trwale okaleczyła. Dla naturalnego oddziaływania miasta na całe swoje otoczenie nie ma w rozwiązaniach administracyjnych czy urbanistycznych realnej alternatywy, nie zostanie ona sformułowana także po stronie niemieckiej.

W interesie Polski i Pomorza leży aktywne zarządzanie dynamiką opisanego procesu, a nie jedynie reagowanie na jego skutki. Miasto powinno w coraz większym stopniu zyskiwać charakter metropolii transgranicznej, świadczącej także usługi administracyjne dla strony niemieckiej, wykorzystującej i wzmacniającej potencjał obszaru po drugiej stronie granicy, w możliwie dużym stopniu przyczyniając do podnoszenia się na nim jakości życia. Właściwe wyzwanie stanowi zatem intensyfikacja oferty, wręcz kreowanie usług wpisujących się w rytm codziennego życia całego obszaru. Rozwój w tym kierunku jest dodatkowo uzasadniony przez portowy i stoczniowy charakter miasta – to włącza je z natury w międzynarodowy obieg gospodarczy. W tym aspekcie położenie Szczecina i jego funkcje stanowią przedmiot zainteresowania Niemiec. Metropolia szczecińska stanowi naturalny kontekst dla rozwoju Schwedt i jego funkcji gospodarczych, a znaczenie tego ośrodka pozostaje głęboko związane z perspektywą rozwojowa portu szczecińskiego.

Z reguły obszary przygraniczne jako peryferyjne są słabiej rozwinięte i generują tradycyjne deficyty – mniejsze zaludnienie, ograniczoną przedsiębiorczość i niewielka liczbę miejsc pracy, wyższe koszty prowadzenia działalności. Mając to na względzie trzeba więc działać ofensywnie w oparciu o najważniejszy potencjał, jaki stanowi miasto i obszar metropolitalny. Wobec tego wszystkiego to niemieckie zaplecze trzeba przyciągać do Szczecina i włączyć w strukturę gospodarczą i społeczną metropolii szczecińskiej, a zarazem z takim potencjałem i przy udziale siły świadomego swych celów państwa wystąpić z otwartą ofertą w stronę Niemiec. Trudno przekonać już kogokolwiek, by mogły one realnie wystąpić z roszczeniami terytorialnymi dotyczącymi miasta nad Odrą. To Polska z udziałem świadomego swego celu i interesu Pomorza powinny nadać dynamikę pełniejszemu otwarciu Szczecina na pogranicze i na swoją przyszłość.

Zapraszamy do dyskusji

Dodaj komentarz