Andrzej Pieśla
Stocznie w Meklemburgii – Pomorzu Przednim po raz kolejny znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. Grozi im niewypłacalność i masowe zwolnienia
Saga stoczni w Wismarze, Warnemünde i Stralsundzie wkracza w decydującą i prawdopodobnie również krytyczną fazę. Wielokrotnie opóźniająca się budowa wycieczkowca „Global 1” o długości 342 metrów z powodu koronawirusa pochłania zbyt dużo pieniędzy. Wprowadzono restrykcyjny nadzór budowlany, spółka dokonała zmiany prezesa, zmieniło się trzech dyrektorów zarządzających i rada nadzorcza, ale kłopoty nie ustały. Tym razem brakuje 148 milionów dolarów. Według planu ratunkowego 88 milionów dolarów stanowić ma pożyczka od landu, 30 milionów dolarów pochodzić powinno z federalnego funduszu stabilizacji gospodarczej, a kolejne 30 milionów dolarów Genting chciało wnieść jako wkład własny spółki macierzystej.
Latem stocznie otrzymały pomoc pomostową od rządu federalnego. Teraz Genting znów pilnie potrzebuje zastrzyku finansowego. Bez niego stocznie mogą być niewypłacalne już na początku przyszłego roku. Land Meklemburgia-Pomorze Przednie waha się jednak, czy angażując się we wsparcie nie pogrąży się w kolejnej przepaści finansowej. Cena polityczna i ekonomiczna w przypadku upadku stoczni byłaby jednak bardzo wysoka. Rząd kraju związkowego zamierza zgodzić się na udzielenie pomocy tylko wtedy, gdy Genting przedstawi wiarygodny plan finansowy, dzięki któremu „Global 1” może naprawdę zostać ukończony w ciągu roku. Bez tego zapewnienia pojawiłyby się problemy prawne w dalszym wspieraniu grupy stoczniowej. Tymczasem koncern odczuwa ciagle załamanie branży hazardowej, swego kluczowego sektora, któremu skrzydła podcięła pandemia koronawirusa uderzając w ośrodki wypoczynkowe i rejsy wycieczkowe. Podstawową działalnością Genting są rejsy pod szyldem „Genting Cruise Lines”. Spółka nabyła stocznie w Niemczech w 2016 roku m.in. w celu realizacji własnych planów rozbudowy floty. Nikt dziś nie wie, kiedy branża ponownie się ożywi. To, czy właściciel zdecyduje się sprzedać zakłady, czy zmniejszyć liczbę pracowników, prawdopodobnie będzie zależeć od rozwoju pandemii koronawirusa w Azji.
W Wismarze 2000 stoczniowców i pracowników tymczasowych kontynuuje jeszcze prace przy „Global 1”. Jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja stoczni w Stralsundzie, dla niej nie ma już pracy. Tylko 20 – 30 pracowników utrzymuje obecnie gotowość infrastruktury zakładu. Rozporządzenie w sprawie skróconego czasu pracy obowiązuje również w Warnemünde. Tam są przechowywane elementy do budowy „Global 2”: sekcje, pędniki dziobowe, silniki, pompy, a nawet drzwi balkonowe o wartości ponad 300 milionów euro. Mało kto jednak liczy na to, że budowa drugiego wycieczkowca może być rozpoczęta w najbliższej przyszłości. To wymagałoby zasilenia stoczni kwotą co najmniej miliarda euro.
Do końca lutego prawie 600 byłych pracowników stoczni będzie znajdować się pod opieką firmy transferowej. Głównym celem jest znalezienie dla nich nowych pracodawców. Z końcem roku wygasają przepisy układu zbiorowego dotyczące korzystania z pracy krótkoterminowej. Bez ich przedłużenia stocznie ponownie będą musiały same wypłacać pensje w całości. Dlatego związkowcy zwracają uwagę na istnienie groźby zwolnień, ewentualnie przywrócenia jako pracowników tymczasowych lub zatrudnionych na podstawie umowy o pracę na gorszych warunkach.
Jeśli Genting nie znajdzie rozwiązania kryzysu w grę wchodzi ponowna sprzedaż stoczni. Na rynku mówi się o zainteresowaniu ze strony potencjalnych inwestorów. Podobno Nordic Yards jest zainteresowany zakładem w Stralsundzie.